W ostatnich dniach opublikowano niepokojące wyniki badań naukowych dotyczących topnienia pokrywy lodowej zachodniej Antarktydy. Jak zauważyli naukowcy, proces ten postępuje w szybszym tempie niż się spodziewano. Zagraża to tysiącom ludzi mieszkającym w nadmorskich rejonach świata.
Równocześnie opublikowano dwa inne teksty, których konkluzja jest podobna. Zwiększenie temperatury wód w oceanie powoduje topnienie lodowców od spodu. Naukowcy są zaniepokojeni, ponieważ mimo stałego monitoringu lodowców Antarktydy, nie spodziewali się jednak, że proces nabierze tak szybkiego tempa.
Zachodnia część Antarktydy uważana jest za najbardziej niestabilny obszar lodowcowy. Już w 2014 roku ogłoszono, że punkt, w którym przekroczono granice nieodwracalności minął już kilka lat temu. Naukowcy z Uniwersytetu w Kalifornii, z siedzibą w Irvine, wraz z badaczami z NASA oraz trzech innych, mniejszych instytucji, zastosowali nowoczesne metody pomiarowe, oparte na danych z radarów i satelit, by ustalić, jak wiele lodu obszar zachodniej Antarktydy stracił na przestrzeni dwóch ostatnich dekad - czytamy na sfora.pl. Z badań wynika, że wysokość wody oceanicznej w latach 1992 - 2013 wzrosła o 0,45 cm. Dane te nie napawają optymizmem.
Równocześnie przeprowadzono inne badania, z których wynika, że w Morzu Amundsena sąsiadującym z lodowcami zachodniej Antarktydy, coraz cieplejsza woda oceaniczna podmywa znajdujące się na dużych głębokościach części lodowców - czytamy na sfora.pl.
Nie jest to jedyny obszar na kuli ziemskiej, który podlega tym gwałtownym procesom geofizycznym. Jednak w innych częściach świata zjawisko ma mniejszą skalę. - Jeżeli nastąpi roztopienie tej części kontynentu, życie na Ziemi zmieni się bezpowrotnie. - Oznacza to szybki wzrost poziomu wszystkich mórz o 3,3 metra - tłumaczy oceanograf Sunke Schmidtko. Taki wzrost może spowodować nieodwracalną katastrofę.
Zobacz: Będzie zimno przez efekt cieplarniany
Istnieją poważne powody do niepokoju. Krytyczny punkt został już przekroczony, a naukowcy podkreślają, że tempo topnienia będzie jeszcze gwałtowniejsze. W 2014 roku temperatura powierzchni oceanów świata będzie bliska rekordowej - podaje sfora.pl.
Tragiczne skutki
Skutki wzrostu poziomu wód w oceanach o kilka metrów byłyby tragiczne. Pod wodą znalazłaby się połowa terytorium Holandii. Bez szans byłaby Piza, Wenecja i Rawenna wraz z okolicami. Do zamieszkania nie nadawałby się już Dubaj, czy Nowy Orlean. Nowy Jork straciłby część dzielnic, a z Kalifornii zniknęłoby Sacramento.
Ucierpiałaby również Polska. Nowy Dwór Gdański znalazłby się pod wodą już przy wzroście poziomu Bałtyku o jeden metr. Taki sam los czekałby większą część Szczecina, Gdańska, Mielna, Kołobrzegu i Łeby. Polskie wybrzeże przypominałoby dalmatyński wybrzeże Chorwacji z licznymi zatokami, wyspami i półwyspami.
Wprawdzie topnienie całej Antarktydy może potrwać setki lat, jednak już fragmentaryczne zjawisko może być katastroficzne w skutkach.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail