"Dla odstraszenia tych, którzy odzywali się bez pozwolenia, włożono ją do worka i zaniesiono przed piec, gdzie grożono, że zostanie spalona. Innemu dziecku grożono utopieniem. Dzieci gasiły pragnienie wodą z wazonów z kwiatami, piły wodę do mycia, a nawet własny mocz". To fragment opowieści jednej z ofiar "uzdrowisk" dla nieletnich, które funkcjonowały w Niemczech od drugiej połowy lat czterdziestych do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Dorosłe dziś ofiary opowiedziały, co czekało na nich za bramami uzdrowisk, gdzie kierowano nawet dwuletnie dzieci z powodu powojennego niedożywienia i innych chorób. Zeznania ofiar zbiera Anja Roehl, przewodnicząca Inicjatywy Verschickungskinder (Inicjatywa na rzecz Wysyłanych Dzieci), która walczy o ujawnienie całej prawdy o ośrodkach i sama była ich ofiarą. O sprawie pisze "Suedeutsche Zeitung".
NIE PRZEGAP: 11-LATKA urodziła dziecko! Zaszła w ciążę mając 10 lat
Kim byli sadyści, których zatrudniano w ośrodkach? Według "Suedeutsche Zeitung" to wychowankowie pedagogicznych szkół nazistowskich, gdzie uczono takich metod wychowawczych, jak bicie, pozbawianie snu, publiczne obnażanie. Według Inicjatywy Verschickungskinder na dzieciach potajemnie przeprowadzano też eksperymenty medyczne, testując na nich leki. Niektóre dzieci miały tego nie przeżyć, inne były bite na śmierć przez innych podopiecznych ośrodków. Sprawa odbiła się szerokim echem w Niemczech. W tym miesiącu ruszyły oficjalne przesłuchania dorosłych dziś ofiar w parlamencie krajowym Nadrenii Północnej-Westfalii.