"On zasługuje na medal i szlachectwo!", "To głupota!" - w Wielkiej Brytanii nie milkną spory na temat wyczynu pewnego romantycznego Szkota. W miniony weekend Dale McLaughlan (28 l.) z Irvine poczuł, że nie wytrzyma dłużej rozłąki ze swoją ukochaną Jessicą Radcliffe z Douglas na wyspie Whithorn. Przez koronawirusowe obostrzenia nie widzieli się już dwa miesiące, a choć starał się o zezwolenia na przyjazd na wyspę, władze mu odmawiały.
W końcu nie wytrzymał. Postanowił dostać sie na wyspę na własną rękę. Kupił skuter wodny i chociaż pierwszy raz w życiu kierował taką maszyną, dzielnie wypłynął na szkockie wody. Doświadczonemu żeglarzowi taka trasa zabiera 40 minut, ale 28-latek płynął aż cztery godziny. A gdy dopłynął na wyspę, musiał przejść jeszcze 24 kilometry, by dotrzeć do domu Jessiki. Efekty? Ktoś na niego doniósł i Dale stanął przed sądem, zas ten skazał go na miesiąc więzienia za złamanie koronawirusowych obostrzeń. A najgorsze, że Jessica też nie była zachwycona jego poświęceniem i nazwała go "idiotą"...