Do tragicznych wydarzeń doszło dokładnie 26 maja w hrabstwie Orange na Florydzie. 2-letni syn Reggiego Mabry i Marii Ayale w torbie z brudnymi rzeczami, którą ojciec zostawił na podłodze, znalazł niezabezpieczoną i naładowaną broń. Wycelował z niej w plecy mężczyzny, który siedział przed komputerem i grał w gry wideo. Broń wystrzeliła, a na pomoc mężczyźnie rzuciła się jego partnerka. Gdy na miejsce przybyła policja Alaye wykonywała Mabry'emu masaż serca. Mimo to mężczyzna zmarł krótko po tym, jak został przetransportowany do szpitala. Jak informuje lokalna policja, w momencie zdarzenia cała rodzina - matka, ojciec, oraz troje dzieci (w tym niemowlę) - znajdowała się w jednym pokoju. "Właścicieli broni, którzy nie przechowują jej w bezpieczny sposób, od takich tragedii dzieli tylko ułamek sekundy" - mówił szeryf hrabstwa Orange, John Min.
Więcej w dalszej części tekstu.
CZYTAJ TAKŻE: Putin straszył Zachód, teraz będzie WŚCIEKŁY. USA i Wielka Brytania grają mu na nosie
Rodzice zaniedbywali dzieci
Do sprawy została zatrzymana matka chłopca, 26-letnia Maria Ayala. Jak podaje NBC News, kobieta została oskarżona o zabójstwo w wyniku zawinionego zaniedbania. "Dzieci nie zostały ranne fizycznie, ale prawdopodobnie będą nosiły rany emocjonalne na zawsze. Jeśli masz broń, zawsze bądź za to odpowiedzialny" - komentował John Min. Rodzina ma kryminalną przeszłość. Oboje rodzice przebywali na zwolnieniu warunkowym po popełnieniu kilku przestępstw związanych z zaniedbywaniem dzieci i używaniem narkotyków.
CZYTAJ TAKŻE: Władimir Andanow nie żyje. "Kat z grupy Wagnera" zginął na Ukrainie
Czarna seria w USA
Do dramatu na Florydzie doszło zaledwie parę dni po serii brutalnych strzelanin w USA. Najtragiczniejszą była masakra w szkole, w której 18-letni sprawca zabił 19 dzieci w wieku 7-10 lat oraz dwie nauczycielki. W Stanach Zjednoczonych trwa zacięta dyskusja nad ograniczeniem dostępu do broni palnej.