Jak podają agencje prasowe na pokładzie dziesięciometrowego jachtu motorowego Silverton , który wypłynął w okolicy Oyster Bay u wybrzeża Long Island, znajdowało się w sumie 27 osób. Pasażerowie z niecierpliwością oczekiwali na rozpoczęcie spektakularnego pokazu sztucznych ogni. Nagle z niewiadomych dotąd przyczyn jacht zaczął się zatapiać. Łódź wywróciła się na bok, a część pasażerów wypadła za burtę. Widząc co się dzieje na ratunek pospieszyli właściciele innych łodzi znajdujących się w zatoce.
Po chwili na miejscu zdarzenia pojawiły się służby ratunkowe. - Mnóstwo ludzi było w wodzie. Na miejsce skierowaliśmy ratowników z różnych agencji - powiedział oficer policji z hrabstwa Nassau Kenneth Lack. Ratownicy biorący udział w akcji wydobywania topiących się pasażerów jachtu, znaleźli zwłoki jednej osoby. Dwójkę pozostałych odnaleźli nurkowie w zatopionym jachcie na głębokości 20 metrów. Ofiary to 12-letni chłopiec i dwie dziewczynki w wieku 11 i 8 lat. Oficerowie śledczy badają przyczyny tragedii.
Według wstępnych ustaleń wynika, że łódź wywróciła się, w momencie kiedy uderzyła w nią fala, która powstała po przepłynięciu innego jachtu. Tego dnia w zatoce znajdowało się wyjątkowo dużo łodzi. Policja sprawdza również, czy na pokładzie jachtu nie znajdowała się zbyt duża liczba osób, co mogło przyczynić się do wypadku.