Dramat na przedmieściach Waszyngtonu! Było spokojne poniedziałkowe przedpołudnie, gdy w jednym z domów Marie Gemmell (?36 l.) bawiła się z synkami Cole'em (?3 l.) i Devonem (?1 mies.). Jej mąż Ken wyszedł parę godzin wcześniej do pracy, a córka Arabelle (5 l.) była w szkole. Wtem ludzie na ulicach Gaitheresburgu zaczęli z niepokojem obserwować mały samolot, który dziwnie zniżał się i przekrzywiał w locie, aż runął prosto na dom Gemmellów. Wszędzie buchały płomienie. W pogorzelisku znaleziono ciała Marie i chłopców. Musieli przeżyć moment uderzenia, bo leżeli w łazience, a matka osłaniała dzieci własnym ciałem. Płomienie dosięgły ich, zanim zdołali uciec. W samolocie też zginęły trzy osoby. Przyczyna tragedii jeszcze nie jest znana. Wiadomo tylko, że maszyna podchodziła do lądowania na pobliskim lotnisku.
Zobacz też: MASAKRA na Okęciu. Samolot musiał wylądować awaryjnie, bo pasażer ZMARŁ
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail