Donald Trump i jego sztab tłumaczą się po rasistowskich żartach komika na wiecu. „Nie znam go. Ktoś go tam umieścił. Nie wiem, kim on jest”
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się 5 listopada. Właściwie trwają, bo część ludzi może już teraz oddawać głosy w ramach tak zwanego early voting. Ale to za tydzień rozstrzygnie się wszystko. W ostatnią niedzielę przed tą wielką chwilą Donald Trump zorganizował wiec w nowojorskim Madison Square Garden, a to, co się tam działo, wywołało prawdziwą polityczną awanturę. Przede wszystkim przez jedną osobę - mało dotychczas znanego komika. Niejaki Tony Hinchcliffe postanowił zagrać na antyimigranckich nastrojach i poszedł zdecydowanie za daleko w swoich żartach, przy czym nie został wyproszony z wiecu, tylko dokończył swoją przemowę, zaś Donald Trump ani nikt z jego sztabu nie zareagował na bieżąco. Potem tak - o tym za chwilę. Co dokładnie powiedział komik? "Nie wiem, czy wiecie, ale na środku oceanu jest pływająca wyspa śmieci. Chyba nazywa się Portoryko” - mówił gość, dodając, że Latynosi "kochają robić dzieci" i okraszając to paroma wulgarnymi aluzjami o "wchodzeniu do środka, tak jak do naszego kraju". Jakby tego było mało, opowiadał coś o swoich "czarnoskórych kumplach, którzy lubili kroić arbuzy". Po Ameryce niesie się oburzenie, a głosy sześciu milionów Portorykańczyków żyjących w USA zdecydowanie piechotą nie chodzą, zwłaszcza, że sondaże pokazują zaledwie jednoprocentową różnicę między poparciem dla kandydata Republikanów i kandydatki Demokratów. Czy Donald Trump naprawdę uważa, że takie żarty są w porządku? Teraz kandydat Republikanów tłumaczy się z gafy swojego gościa.
„Ten żart nie odzwierciedla poglądów prezydenta Trumpa ani sztabu jego kampanii” - powiedziała w oświadczeniu doradczyni polityka
We wtorek Trump powiedział Rachel Scott z ABC News, że w ogóle nie wie, kim jest Hinchcliffe i to nie on zdecydował o zaproszeniu go na wiec. „Nie znam go. Ktoś go tam umieścił. Nie wiem, kim on jest” - powiedział. Jak dodał, podczas wiecu nie słyszał, co komik mówi. „Ten żart nie odzwierciedla poglądów prezydenta Trumpa ani sztabu jego kampanii” - powiedziała w oświadczeniu doradczyni polityka Danielle Alvarez. A sam sprawca całego zamieszania nie zamierza się pokajać i uważa, że ci, którzy się nie śmieją, po prostu nie znają się na żartach: „Ci ludzie nie mają poczucia humoru. Dziwne, że kandydat na wiceprezydenta [Tim Walz, który wyrażał oburzenie tymi żartami - dopisek SE] znalazł czas w swoim „napiętym grafiku”, aby przeanalizować żart wyrwany z kontekstu, aby wydawał się rasistowski. Uwielbiam Portoryko i wakacje tam spędzone. Naśmiewałem się ze wszystkich... obejrzyj cały występ” - powiedział Tony Hinchcliffe.