Do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych pozostały dwa miesiące, a Donald Trump musi zacisnąć pasa. Powód? Większość pieniędzy przeznaocznych na jego kampanię została roztrwoniona. Jak donosi raport „New York Timesa” w kampanii relekcyjnej Trumpa wydano już 800 mln dolarów z 1,1 mld dolarów, które Trump zgromadził od początku 2019 roku do lipca 2020 roku. Tym samym pozostało mu zaledwie 300 mln dolarów, by móc walczyć z Joe Bidenem z Partii Demokratów, który w sondażach bryluje.
Dziennikarze „New York Timesa” wyliczają nieprzemyślane decyzje sztabu Trumpa i roztrwonione pieniądze, które nie pryniosły żadnych skutków. Na liście bezsensownych wydatków są reklamy emitowane podczas najważniejszego wydarzenia sportowego w USA czyli Super Bowl. Na reklamy wydano 11 mln dolarów. Kolejny wydatek, który wydawał się bardziej zadowalać prezydenta niż zwiększanie poparcia wśród wyborców to wydanie miliona dolarów na reklamy telewizyjne w rejonie Waszyngtonu, który zawsze głosuje na Demokratów.
Dziennikarze podkreślają również fatalną rolę szefa sztabu kampanii - Brada Parscal’a. Ponad 350 mln dolarów - prawie połowa z wydanych 800 mln dolarów - poszło na operacje zbierania funduszy. Nie szczędzono więc reklam, które miały zachęcić Amerykanów, by dorzuciły się do kampanii i tym samym Trump miałby nowe źródła, z których by czerpał w kampanii. Mało tego spora część pieniędzy poszła na wykfalikowanych specjalistów, którzy pracują przy kampanii, a dziennikarze dodają, że ich luksusowe biuro na przedmieściach Wirginii również pochłonęło sporą część pieniędzy. Do tego należy dorzucić, że nadmierne rachunki za koszty prawne były traktowane jako koszty kampanii. Z obliczeń wynika też, że ponad 100 mln dolarów wydano na telewizyjną kampanię reklamową przed zjazdem Partii Republikańskiej. To w historii Stanów Zjednoczonych moment, w którym większość elektoratu zaczyna zwracać w ogóle uwagę na wyścig o fotel prezydencki. Z raportu wynika więc, że Trump wydał ogromne pieniądze zdecydowanie za wcześnie. Czy tym samym zaprzepaścił swoją szansę na wygraną, jaką miał z Joe Bidenem, który dopiero w tym roku na wiosnę rozpoczął kampanię prezydencką?
Doświadczony w kampaniach prezydenckich Ed Rollins z Partii Republikańskiej krytycznie odniósł się do kosztów kampanii Trumpa. - Jeśli wydajesz 800 mln dolarów i tracisz 10 punktów procentowych [na rzecz rywala, Joe Bidena - przyp.red.], myślę, że musisz odpowiedzieć na pytanie: „Jaki był plan gry?” - skomentował Rollins. Wcześniej wypowiadał się o Parscal’u, że prowadzi kampanię Trumpa „jak pijany marynarz”. - Myślę, że wydano dużo pieniędzy, kiedy wyborcy nie zwracali na to uwagi - dodał.
Na dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi w USA były wiceprezydent Joe Biden i kandydat Partii Demokratycznej, wyprzedza obecnie urzędującego Trumpa w kluczowyach stanach. W Wisconsin, gdzie Trump wygrał bardzo małą przewagą w 2016 roku, Biden ma obecnie 6-punktową przewagę. Na Florydzie, gdzie liczba przypadków Covid-19 wzrosła latem, Biden wyprzedza Trumpa o ok. 4 punkty procentowe. Biden ma też niewielką przewagę w Arizonie. To stan, w którym w ciągu ostatnich 70 lat wygrał tylko jeden demokratyczny kandydat na prezydenta. Biden ma też mniejszą przewagę w Karolinie Północnej, która głosowała na Republikanów w 9 z 10 ostatnich wyborów prezydenckich. W Teksasie różnica w sondażach między Biden i Trumpem wynosi mniej niż 5 punktów procentowych. Według różnych sondaży przewaga Bidena nad Trumpem wynosi od 5 do 10 punktów procentowych.