Obama - trybun i polityk

2009-01-21 7:00

Specjalnie dla nas Mark Silva, komentator z amerykańskiej "Chicago Tribune", komentuje inaugurację prezydentury Baracka Obamy.

"Super Express": - Jak pan ocenia inaugurację prezydentury Baracka Obamy?

Mark Silva: - Zaprzysiężenie nowego prezydenta USA pokazało, że ten optymizm, który Obama tchnął w amerykańskie społeczeństwo, trwa nadal. Niemal dwie trzecie Amerykanów patrzy z nadzieją w przyszłość wierząc, że ich nowy prezydent będzie w stanie dokonać pozytywnych zmian. Moim zdaniem już w ten sposób Obama wykonał kawał dobrej roboty. Sądzę, że bardzo odważnie będzie on zarządzał krajem, ponieważ cieszy się bardzo dużym, prawie 80-procentowym zaufaniem społecznym.

- Jakie są główne oczekiwania Amerykanów wobec prezydenta Obamy?

- Największym i najważniejszym jest to, że wobec katastrofalnej sytuacji gospodarczej kraju zdoła on przekonać Kongres do natychmiastowego działania, do przyjęcia jego rozwiązań ekonomicznych. Należy mieć nadzieję, że tak się stanie, gdyż Obama dysponuje wielką zdolnością przekonywania do siebie ludzi. Amerykanie wierzą zatem w znaczne pobudzenie amerykańskiej gospodarki i rozwiązanie problemu wysokiego i wciąż rosnącego bezrobocia. W obliczu wielkiego kryzysu niemniej istotne jest to, żeby prezydent miał naród po swojej stronie, by bez wahania podążał za nim, poddał się jego przywództwu. Jestem pewien, że temu zadaniu Obama sprosta bez najmniejszego kłopotu.

- No właśnie, wielki kryzys trwa, a Amerykanie urządzają Obamie wystawną ceremonię inauguracyjną...

- Amerykanie próbowali na pewno znaleźć balans między tym, że uczestniczą w wyjątkowym wydarzeniu, zaprzysiężeniu pierwszego czarnoskórego prezydenta Stanów Zjednoczonych, a tym, że wokół szaleje kryzys ekonomiczny. Nie zapominajmy, że ceremonia ta była w znacznej mierze finansowana z pieniędzy dobrowolnie wpłacanych przez prywatnych darczyńców, mimo że w przeszłości często bywało tak, że zaprzysiężenie prezydenta USA pokrywano z publicznych pieniędzy. W tym wypadku bardzo znikoma część funduszy przeznaczonych na tę uroczystość to pieniądze podatników. Najważniejsze jest jednak, że Amerykanie mocno wspierają swojego nowego prezydenta.

- Jakie cechy jego charakteru zadecydują o prezydenturze Obamy?

- Obama bez wątpienia jest bardzo inteligentną osobą, błyskotliwą, a jednocześnie spokojną, opanowaną i doskonale zorganizowaną. Może to niektórych zdziwi, ale nie jest to człowiek spontaniczny. Wręcz przeciwnie - bardzo powściągliwy. Zawsze długo się zastanawia, nim podejmie jakieś kroki, dokładnie przygląda się sytuacji, by być pewnym swych decyzji.

- Sądzi pan, że będzie on w stanie przywrócić Ameryce siłę i znaczenie, jakie ten kraj miał przed prezydenturą Busha?

- Wiara znacznej części społeczeństwa amerykańskiego w sukces Obamy w połączeniu z niezwykłymi cechami jego charakteru powoduje, że ma on naprawdę bardzo duży potencjał i możliwości, by dokonać przełomu zarówno w polityce zagranicznej, jak i najważniejszych w tym momencie dla Amerykanów kwestiach gospodarczych. Uważam, że jest on w stanie odbudować mocno nadszarpnięty w trakcie prezydentury Busha wizerunek Ameryki. Wszystko wskazuje na to, że będzie on w pełni współpracował z narodem. Również inne państwa wierzą, że Obama będzie prowadził odmienną, być może spokojniejszą, politykę zagraniczną aniżeli George Bush.

- A jak podczas prezydentury Obamy będzie wyglądała współpraca polsko-amerykańska?

- Podejrzewam, że najważniejszą kwestią łączącą te dwa kraje i sprawą, wokół której będą koncentrowały się relacje polsko-amerykańskie jest tarcza antyrakietowa. Departament obrony w trakcie tej prezydentury nie zmieni się specjalnie w stosunku do tego z czasów Busha, ale mimo wszystko trudno powiedzieć, czy jego polityka nie ulegnie zmianie. Wydaje mi się też, iż administracja Obamy nie będzie rwała się do finalizacji przedsięwzięcia, które powoduje wiele zatargów z Rosją. Tak więc możliwe, że budowa tarczy antyrakietowej zostanie odłożona na później lub projekt ten ulegnie zmianie.

- Czy Obama może doprowadzić do końca konflikt palestyńsko-izraelski w Strefie Gazy?

- Nie wydaje mi się, by jakikolwiek przywódca amerykański mógł sprawić, że ustaną walki w Gazie. Jedynymi, którzy mogą to zrobić, są Izraelczycy i Palestyńczycy.

Mark Silva

Dziennikarz amerykańskiej "Chicago Tribune"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki