Z godziny na godzinę rośnie liczba ofiar trzęsień ziemi, jakie nawiedziły w poniedziałek Turcję i Syrię. W tej chwili mówi się o 16 tysiącach zmarłych, służby jednak zastrzegają, że może być ich nawet kilkukrotnie więcej, tym bardziej że z każdą chwilą szanse na odnajdywanie pod gruzami żywych, drastycznie maleją. Nieco nadziei daje fakt, że udaje się ratować tak wiele dzieci. Maluchy jednak w większości potraciły swoich rodziców.
Niemowlęta potraciły rodziców. Teraz szukają nowych domów
Tak jest między innymi w przypadku szesnaściorga niemowląt, które udało się uratować w mieście Kahramanmaras, w pobliżu epicentrum poniedziałkowego trzęsienia ziemi. W środę (8 lutego) wieczorem maluchy przyleciały prezydenckim samolotem do stolicy Turcji, Ankary. Poinformowała o tym turecka minister rodziny i spraw społecznych, Derya Yanik. "Odebraliśmy 16 pięknych dzieci w wieku 0-1 lat, które pozostały bez opieki i przetransportowaliśmy je do Ankary. Ogólny stan zdrowia naszych dzieci jest bardzo dobry. Po kontroli stanu zdrowia zostaną objęte opieką w naszych placówkach" - napisała na Twitterze i opublikowała chwytające za serca zdjęcia.
Obywatele Turcji zarzucają rządowi opieszałość. Erdogan reaguje
Fotografie pokazała też pierwsza dama Turcji, Emine Erdogan. Napisała, że dzieci zostały przetransportowane do stolicy na życzenie prezydenta, a uratowanie ich "nieco ożywiło nadzieje". Prezydent Erdogan z kolei przyznał w środę, że jego rząd miał pewne problemy w pierwszej reakcji na trzęsienia ziemi, jednak, jak stwierdził, "nie jest możliwe przygotowanie się na taki kataklizm". Zapewnił, że rząd "nie pozostawi żadnego obywatela bez opieki". Zdaniem części ocalonych turecki rząd nie zareagował na tragedię ani wystarczająco szybko, ani odpowiednio.