Australijczyk błąkał się po oceanie przez trzy miesiące. Towarzyszył mu wierny pies. Obaj zostali uratowani przez załogę kutra rybackiego
Aż trudno uwierzyć w to cudowne ocalenie na Oceanie Spokojnym! Niemal trzy miesiące temu Australijczyk Tim Shaddock postanowił dopłynąć swoją łodzią z La Paz w Meksyku do Polinezji Francuskiej. Doświadczony żeglarz miał dobrze wyposażoną łódkę i zapasy. Poza tym towarzyszył mu wierny pies, ukochana suczka Bella. Jednak taka podróż nieodłącznie wiąże się z ryzykiem. Niestety, tym razem nieprzewidziane okoliczności sprawiły, że pan i jego pies znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Gdy byli już na otwartym oceanie, nagle zerwała się potężna burza. Piorun trafił w łódkę Australijczyka i zniszczył całą elektronikę, a co za tym idzie, aparaturę pokładową pozwalającą na ustalanie lokalizacji i właściwego kursu.
Pies i jego pan przeżyli, jedząc surowe ryby i pijąc deszczówkę
Żeglarz zrozumiał, że wraz z Bellą znaleźli się w poważnych tarapatach. Byli na pełnym oceanie, wszystko wokół wyglądało tak samo. Australijczykowi nie udało się ustalić, gdzie powinien płynąć. Musieli zdać się na ślepy los i liczyć na ratunek. Tak minął jeden dzień, potem kolejny. Zapasy kończyły się. Także zapasy wody. Tim Shaddock zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że mogą tu umrzeć z pragnienia i głodu. Ale nie poddał się. Zbierał deszczówkę i łowił ryby. Potem wraz z psem jedli je na surowo. Chowali się pod daszkiem przed piekącym słońcem. Tak minęły niemal trzy miesiące! Dopiero po takim czasie wołania osłabionego żeglarza o pomoc usłyszała załoga kutra poławiaczy tuńczyków. Pies i jego pan zostali wyłowieni, nakarmieni i napojeni wodą.