Rodzice trzyletniej Finley Boyle do tej pory nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Ich córka nie żyje, bo poszła do dentystki na leczenie kanałowe.
Finley w listopadzie pierwszy raz była w gabinecie dentystycznym dla dzieci w miejscowości Kailua na Hawajach. Tam też dentystka zaleciła leczenie kanałowe czterech zębów. Kiedy 3 grudnia podczas wizyty dziewczynce podano środki znieczulające, doszło do zatrzymania akcji serca. Mózg trzylatki doznał poważnych uszkodzeń. Finley zapadła w śpiączkę.
Zobacz: Mój syn umarł, bo nie dostał się do dentysty
Jak podaje "TVN24", powołując się na amerykańskie media, dziecko oddychało samodzielnie, ale potrzebowało rurki do karmienia. W zeszłym tygodniu lekarze zdecydowali się na jej usunięcie, ponieważ nie było żadnej nadziei na to, że stan 3-latki się poprawi. W piątek w nocy dziewczynka zmarła.
To wina dentystki?
Kilka dni przed śmiercią trzylatki, jej rodzice złożyli w sądzie na Hawajach pozew przeciwko dentystce Lilly Geyer, która przeprowadzała zabieg. Oskarżają ją o zaniedbania i twierdzą, że przez nią dziewczynka umarła.