Czy wiesz, że wystarczy specjalny magnes i potrafiący się nim posłużyć naukowiec, żebyś zmienił poglądy etyczne? Brzmi jak urojenie schizofrenika, ale to prawdziwy rezultat eksperymentu przeprowadzonego przez amerykańskich naukowców z Massachusetts Institute of Technology. A czy zdajesz sobie sprawę z tego, że wystarczy włożyć na głowę kask motocyklowy wyposażony w cztery cewki powietrzne, byś poczuł obecność Anioła Stróża i popłakał się ze wzruszenia? To kolejny prawdziwy eksperyment, zwany Hełmem Boga i przeprowadzony przez neurochirurga Michaela Persingera. Szokujące? To po prostu rezultaty badań naukowców z dziedziny tak zwanej neurobiologii religii, która analizuje związki między aktywnością ludzkiego mózgu a przeżyciami o charakterze religijnym, w tym związanymi z mistyką czy moralnością.
Temat fascynuje ludzkość od tysiącleci. Pierwsze teorie na temat tego, gdzie w naszej głowie znajduje się połączenie ze „światem duchowym”, pojawiły się już w starożytności. Być może ludzie już wtedy przypuszczali, że za mistyczne przeżycia może odpowiadać szyszynka. Niektóre teorie głoszą, że dawna symbolika religijna odnosi się właśnie do niej. Sumeryjski bóg Marduk miał być przedstawiany z szyszynką w dłoni, miała ona być też wpisana w laskę egipskiego Ozyrysa. Jednak kiedy myślimy o szyszynce, zazwyczaj przychodzi nam do głowy XVII-wieczny filozof Kartezjusz. Uważał on, że to właśnie tam dusza łączy się z ciałem. Jak dziś wiemy, ten gruczoł w nadwzgórzu mózgu odpowiada za wydzielanie melatoniny. Szyszynka produkuje też w małych ilościach DMT, substancję psychodeliczną. Indianie używali wytwarzających ją roślin do rytuałów religijnych.
A więc Bóg jest w szyszynce? Naukowcy nie są co do tego zgodni. We wspomnianym eksperymencie z magnesami badacze poddawali ochotników przezczaszkowej stymulacji magnetycznej (TMS). Prezentowali im różne historie i kazali oceniać je pod kątem moralnym. Przed stymulacją większość odpowiadała, że mężczyzna wysyłający narzeczoną na most, który może się zawalić, nie postąpił moralnie, nawet jeśli konstrukcja nie runie. Po stymulacji twierdzili, że jednak człowiek ten zachował się w sposób moralnie dopuszczalny, bo ostatecznie most nie zawalił się. Stymulowane było skrzyżowanie skroniowo-potyliczne. Z kolei psycholog Julian Jaynes twierdzi, że Bóg schował się w prawym płacie skroniowym, a zespół z Uniwersytetu Columbia po zbadaniu setki pacjentów doszli do wniosku, iż to grubość kory mózgowej odpowiada za religijność. Im kora grubsza, tym bardziej religijny jest człowiek.
Jaki z tego wszystkiego płynie wniosek? Czy z faktu, że można metodami naukowymi manipulować czymś tak zdawałoby się niematerialnym i osobistym, jak przeżycia religijne czy poczucie moralności wynika, że Bóg nie istnieje, a do tego że nawet taka moralność, która nie zakłada jego istnienia, to tylko kwestia aktywności mózgu? Niekoniecznie. Naukowcy zajmujący się neurobiologią religii często podkreślają, że wyciąganie takich wniosków jest przedwczesne. Prof. Jerzy Vetulani, neurobiolog, w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” pięć lat temu ujął to tak: „Religia jest oczywiście tworem naszego umysłu, a więc wymysłem. Problem, czy ten twór umysłu opisuje coś realnego, czy nie. Odpowiedź jest kwestią wiary”