To jeden z największych kataklizmów ostatnich lat. W poniedziałek, 6 lutego, Turcję i Syrię nawiedziły potężne trzęsienia ziemi. Epicentrum pierwszego o magnitudzie 7,8 znajdowało się w tureckiej prowincji Kahramanmaras. Niecałe 12 godzin później, kilkadziesiąt kilometrów na północ, miało miejsce drugie trzęsienie o magnitudzie 7,7. Trzęsieniom towarzyszyła seria ponad 100 wstrząsów wtórnych. Ogromne obszary zostały dosłownie zrównane z ziemią - w Turcji zawaliło się niemal 6 tysięcy budynków.
Najnowsze, środowe (8 lutego) raporty mówią już w sumie o 11 tys. ofiar śmiertelnych w Turcji i Syrii. Oprócz tego, jak przekazała turecka rządowa agencja ds. sytuacji nadzwyczajnych i klęsk żywiołowych (AFAD), w Turcji rannych jest ponad 37 tys. W prace ratunkowe zaangażowanych jest ponad 79 tys. osób, w tym 3,2 tys. z 65 państw świata.
Polacy pojechali ratować ludzi w Turcji. "Jest bardzo, bardzo trudno"
Wśród ratowników są także Polacy. Pojechali na miejsce we wtorek, 7 lutego, i od tamtej pory pracują niemal bez ustanku. "Ewakuowano kolejne żywe osoby, młodą dziewczynę oraz 4-osobowa rodzinę (rodzice i dwójka dzieci). Łączny bilans - dotychczas HUSAR Poland wydobyła 8 żywych osób. Brawo, serce rośnie" - napisał w środę rano na Twitterze Andrzej Bartkowiak, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. Niedługo później bilans uratowanych przez HUSAR wzrósł do 9. "Jesteśmy pozytywnie nastawieni do dalszych działań. Z dużym optymizmem zaczęliśmy nowy dzień. Ruszają kolejne trzy oddziały więc mamy nadzieję, że będziemy odnajdować kolejne osoby" – powiedział w środę dla PAP dowódca grupy, bryg. Grzegorz Borowiec. Kilka godzin później poinformowali o dziesiątej uratowanej osobie - młodej dziewczynie.
Koszmar w Turcji. "Mnóstwo żywych osób pod gruzami"
Tłumaczył, że we wtorek ze względu na to, że strażacy mieli "wiele osób potwierdzonych, że są żywe, ratownicy pracowali do późnych godzin nocnych, dopiero później część osób udała się na krótki wypoczynek". Nie krył też, że sytuacja na miejscu jest ekstremalnie trudna. "Brakuje wszystkiego, brakuje ludzi do pomocy. Nie ma rąk do pracy, tyle ile potrzeba. Brakuje ciężkiego sprzętu, który posłużyłby do ratowania ludzi uwięzionych pod gruzami. Służby lokalne nie wyrabiają. Skala zniszczeń w wyniku dwóch trzęsień ziemi jest niewyobrażalna. Świadczą o tym liczby ofiar i uratowanych osób".
Polacy pomagają w Turcji. 76 strażaków i 8 psów
Polska grupa ratownicza we wtorek jechała z lotniska w Gaziantep do Adiyaman. Po drodze została jednak zatrzymana przez mieszkańców Besni. Informowali oni, że w mieście zawaliło się blisko 30 domów. Prosili o pomoc. Brygadier Borowiec relacjonował, że Polacy byli prawdopodobnie pierwszą grupą zagraniczną, która dotarła w ten rejon. Po konsultacji z tureckimi władzami zostali w Besni i zaczęli budować obozowisko. W Adiyaman, oddalonego o 50 km na zachód od Besni, będą działać inne ekipy ratownicze. HUSAR Poland tworzy 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów. Z grupą pojechało pięciu członków Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej (anestezjolog, pielęgniarz i trzech ratowników medycznych).
Jak pracują psy służbowe i na czym polega ich trening?
Posłuchaj rozmowy o psich nosach z warszawskiej komendy!
Listen on Spreaker.