Recep Erdogan i jego minister grożą Grecji wojną! Żądają spełnienia żądań. "Turcja przybędzie w nocy"
Trwa wielka wojna na Ukrainie, rośnie napięcie między Kosowem a Serbią, a teraz w Europie pojawiło się kolejne zagrożenie konfliktem zbrojnym. Mało kto spodziewał się tego, że zagrożenie to dotyczy... Grecji. Choć aż trudno w to uwierzyć, tureckie władze naprawdę grożą Atenom inwazją i ostrzałem rakietowym. Napięcie między Ankarą a Atenami to nic nowego. Część wysp na Morzu Egejskim to do dziś terytoria sporne, Turcja i Grecja nie zgadzają się od lat w różnych poważnych kwestiach, takich jak dostęp do surowców naturalnych czy granice przestrzeni powietrznej, jednak o sprawie tej mówiło się bardzo mało. Teraz sytuacja wyjątkowo się zaogniła. Padły naprawdę mocne słowa, takie, których moglibyśmy spodziewać się raczej, że padną w Rosji z ust Dmitrija Miedwiediewa. Co powiedzieli Recep Erdogan i szef tureckiej dyplomacji? Co sprawiło, że napięcie w regionie wzrosło?
"Grek jest przerażony. Mówią, że on uderzy w Ateny. Oczywiście, że uderzy"
Otóż Turcji nie spodobał się fakt, iż Grecja kupuje uzbrojenie ze Stanów Zjednoczonych. Ankara głosi, że czuje się zagrożona i żąda od Aten demilitaryzacji wysp na Morzu Egejskim. "Tureckie testy rakiet balistycznych przerażają Ateny. Kiedy mówisz "Tajfun" [pocisk balistyczny], Grek jest przerażony. Mówią, że on uderzy w Ateny. Oczywiście, że uderzy" - stwierdził Erdogan, dodając, że wobec zakupu uzbrojenia z USA "taki kraj jak Turcja nie będzie biernym obserwatorem. Musi coś zrobić". To nie wszystko. Jak podaje grecki portal "Ekathmerini", kilka dni temu turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu zagroził Grecji inwazją. "Turcja nagle przybędzie w ciągu nocy", powiedział minister. W Turcji w przyszłym roku odbędą się wybory, prężenie muskułów może więc na szczęście być tylko elementem kampanii.