Przyczyną ostatnich zamieszek były akcje sił bezpieczeństwa, które w Kairze zlikwidowały dwa obozowiska stronników prezydenta Mohammeda Mursiego, odsuniętego od władzy przez armię 3 lipca. W północnej części Synaju i w okolicach Kairu doszło do podpaleń kościołów. Jak twierdzi egipskie MSZ, sprawcami podpaleń byli członkowie Bractwa Muzułmańskiego protestujący przeciwko obaleniu prezydenta Mursiego. Oskarżają oni egipskich chrześcijan, koptów, o wspieranie obecnego reżimu wojskowego. - To, co teraz się dzieje w Egipcie, to powszechny chaos. Nawet my nie wiemy, o co chodzi - mówi Yasmine Ahmed (20 l.), studentka z Kairu. Fala protestów się nasila. Zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego nie mają zamiaru zakończyć walki.
>>> Biura podróży nie chcą zwracać pieniędzy za wycieczki do Egiptu
W związku z tą sytuacją polskie MSZ wydało ostrzeżenie dla turystów, w którym odradza wyjazdy do Egiptu. Turyści, którzy już tam wypoczywają, są przerażeni. - Jestem tu od kilku dni i o ile na początku było bezpiecznie, teraz zaczyna się robić nieciekawie. Na szczęście już we wtorek wracam do Polski - mówi Mariusz Hujdus z Żywca, który przebywa na wczasach w Szarm el-Szejk. Czuje się napięcie. Turystom wolno się poruszać wyłącznie w obrębie terenu zakwaterowania. - Na graniach miast stoją posterunki wojskowe i nikogo nie wypuszczają - tłumaczy pan Mariusz.