To historia jak z filmu, choć podobnych - najpewniej bez happy endu - w Chile z pewnością nie brakuje. Mieszkająca w mieście Valdivia na południu Chile Maria Angelica Gonzalez odnalazła właśnie, po 42 latach, swojego syna, którego porwano tuż po porodzie, a następnie skierowano do adopcji w Stanach Zjednoczonych. Rodzinę udało się zjednoczyć dzięki genealogicznej stronie internetowej MyHeritage oraz organizacji Nos Buscamos, zajmującej się poszukiwaniem dzieci, które zostały odebrane matkom za czasów dyktatury generała Augusto Pinocheta.
Chile. Zabrali matce syna, powiedzieli, że zmarł
Do Nos Buscamos zgłosił się pewnego dnia 42-letni obywatel USA, Jimmy Lippert Thyden. Mężczyzna postanowił poszukać swojej biologicznej mamy zainspirowany historią Scotta Liebermana, który po prywatnym śledztwie odnalazł w Chile biologicznych rodziców. Thyden poddał się badaniu DNA i porównał je z wynikami kobiet figurujących w bazie Nos Buscamos. Okazało się, że jest synem Gonzales, której w 1981 roku porwano ze szpitala noworodka. 42-letni prawnik ustalił dramatyczne okoliczności, w jakich doszło do porwania. Jak relacjonuje PAP, powołując się na doniesienia lokalnych mediów, miał zostać odebrany biologicznej matce w celu rzekomego umieszczenia go w inkubatorze. Po kilku dniach władze szpitala poinformowały matkę chłopca, że dziecko zmarło, a jego ciało zostało już pogrzebane.
Chile. Ukradli go matce tuż po porodzie. Teraz się odnaleźli
Portal Infobae, który zrelacjonował wzruszający moment spotkania matki i syna oraz jego rodzeństwa, podaje, że w okresie junty wojskowej Pinocheta w Chile działała grupa przestępcza wykradająca niemowlęta ze szpitali, a następnie kierująca je za wynagrodzeniem do adopcji przez bezpłodne małżeństwa w Europie i USA. "Czuję frustrację z powodu utraty 42 lat życia z moją mamą i rodzeństwem (…), utraty mojej kultury i braku wspomnień z moją prawdziwą rodziną" - mówił 42-latek.