Były ambasador USA w Rosji: sposób na koniec wojny na oddanie części terytoriów przez Ukrainę w zmian za członkostwo w NATO
Odkąd Donald Trump zwyciężył w wyborach prezydenckich w USA, coraz głośniej mówi się o nadchodzącym końcu wojny na Ukrainie. Prezydent elekt chce, by Wołodymyr Zełenski poszedł na kompromis, choć od początku rosyjskiej agresji ukraiński przywódca nie chciał nawet o tym słyszeć, to ostatnio zdaje się tonować swoje wypowiedzi i rozważać jakąś formę rezygnacji z terytoriów okupowanych obecnie przez Władimira Putina. Jedni uważają, że jakiekolwiek ustępstwo wobec Rosji to fatalny błąd, inni są zdania, iż nie ma innego wyjścia, niż tylko zrezygnować z planu maksimum i negocjować. Do tej drugiej grupy należy Micheal McFaul, były ambasador USA w Rosji, który pracował tam w latach 2012-2014. To właśnie on jest jednym z twórców tak zwanej "polityki resetu" wobec Rosji, na którą kilkanaście lat temu zdecydował się Barack Obama, za co dziś jest zazwyczaj krytykowany. Ukraina musi oddać część swojego terytorium ale także dołączyć do NATO - pisze w "Foreign Affairs" były ambasador. "To jedyny kompromis, który gwarantuje pokój" - uważa Micheal McFaul. Jednak jest również zdania, że nagłe ucięcie pomocy militarnej dla Ukrainy byłoby wielkim błędem Donalda Trumpa. Według dyplomaty Putin musi widzieć, że Ameryka nie porzuci Kijowa, bo inaczej nigdy nie zgodzi się na rezygnację z dalszego podbijania jej terytorium. Choć oddanie części ziem byłoby trudne do przyjęcia dla Ukraińców, dołączenie do NATO pozostałej części zrekompensowałoby im to. Putin według tej wizji w praktyce odpuściłby sobie większe wojenne ambicje, nie chcąc wojować z "potężną armią Stanów Zjednoczonych i ich sojusznikami", jako że w samej Ukrainie rosyjska armia poniosła już ogromne straty, a zdobycie nowego terytorium pozwoliłoby Putinowi ogłosić zwycięstwo w wojnie.
Zełenski: "Dyplomatycznie musimy wymyślić sposób na osiągnięcie naszych celów. A nasze cele to trwały pokój i osiągnięcie tego tak szybko, jak to możliwe"
W podobnym tonie niedawno wypowiadał się sam Zełenski. W wywiadzie dla telewizji CBN powiedział wprost, że "w praktyce" mógłby zgodzić się na takie rozwiązanie, w którym członkostwo Ukrainy w NATO dotyczy tylko części jej terytorium, tej nie kontrolowanej przez Rosję. Konieczność wstąpienia jego kraju do Sojuszu, jak powtórzył, nie podlega dyskusji, za to sposób rozumienia tego członkostwa już najwyraźniej tak. W teorii Ukraina po zakończeniu wojny miałaby według tego planu zostać członkiem NATO, ale w praktyce tylko jej część, której nie zajął Putin. Prezydent Ukrainy powiedział, że formalnie i prawnie nie uzna rosyjskiej aneksji okupowanych ziem, bo "rozerwałoby to Ukrainę i ukraińskie społeczeństwo", ale nie wyklucza tego w praktyce. "Dyplomatycznie musimy wymyślić sposób na osiągnięcie naszych celów. A nasze cele to trwały pokój i osiągnięcie tego tak szybko, jak to możliwe" - stwierdził.