Margaret Chin, autorka projektu, twierdzi, że nie można dłużej pozwalać na to, co się dzieje w Chinatown. Zdaniem radnej reprezentującej tę dzielnicę handlowanie podróbkami jest szkodliwe pod każdym względem - tak dla producentów oryginalnych towarów, jak i dla kupujących, otrzymujących towar fatalnej jakości. Również dla dzielnicy, która zyskała sobie miano stolicy podróbek.
- Każdy wie, że jeśli po podróbki, to na Canal Street do Chinatown. Czas z tym skończyć. Ale nie uda się to, dopóki nie będzie kar dla kupujących, bo to oni napędzają popyt - mówi Chin. Dlatego proponuje tysiąc dol. grzywny, a nawet rok więzienia.
Oburzeni są sami handlujący. Twierdzą, że taka ustawa sprawi, że nie będzie im się w ogóle opłacało wykupować licencję na sprzedawanie towarów na ulicy. Ron Dennis (43 l.), który handluje na Canal Street, również musi wykupować specjalne pozwolenie. Zdaniem mężczyzny ustawa to żart i to w bardzo złym stylu.
- Ja bym już nigdy nie przyszedł tutaj na zakupy. To demonizowanie całej dzielnicy - mówi Dennis.