Stateczny mąż i ojciec sfingował swoją śmierć, by uciec do kochanki w Uzbekistanie. Misterny plan zaczął się od wyprawy na ryby
Jeszcze niedawno Ryan Borgwardt (45 l.), jego żona Emily i trójka dzieci w wieku szkolnym tworzyli zwyczajną amerykańską rodzinę. Mieszkali w Watertown w stanie Wisconsin. Pozornie wszystko układało się zupełnie normalnie. Pewnego dnia mężczyzna powiedział, że idzie na ryby. 11 sierpnia udał się z kajakiem nad pobliskie jezioro Green Lake. Gdy wieczorem nie wrócił do domu, rodzina zaczęła się niepokoić. W końcu żona wezwała policję. Niestety, na jeziorze dokonano wkrótce bardzo niepokojącego odkrycia. Mężczyzny nigdzie nie było, za to na wodzie unosił się jego wywrócony kajak. Nurkowie przeczesali jezioro specjalistycznym sprzętem, policjanci chodzili po całej okolicy. Bez efektu. Bliscy 45-latka byli przekonani, że mężczyzna utonął. Aż do teraz. Bo działania policji doprowadziły do szokujących ustaleń w sprawie tajemniczego zginięcia.
45-latek uciekł z Ameryki najprawdopodobniej do Uzbekistanu. Korespondował w internecie z rosyjskojęzyczną kobietą z tego kraju
Okazało się, że Ryan Borgwardt parę dni po swoim zniknięciu przekroczył granicę z Kanadą. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna wcale nie utonął, tylko po prostu uciekł. Potem wyszły na jaw kolejne, delikatnie mówiąc zaskakujące dla rodziny fakty. Otóż 45-latek uciekł z Ameryki najprawdopodobniej do Uzbekistanu, ponieważ od pewnego czasu korespondował w internecie z rosyjskojęzyczną kobietą z tego kraju. Zakochany Amerykanin najwyraźniej postanowił rzucić rodzinę dla pięknej nieznajomej, a ponieważ nie miał ochoty płacić alimentów i z niczego się tłumaczyć... sfingował swoją śmierć. To jest jednak dopiero początek zdumiewających wydarzeń. Policjantom udało się nawiązać kontakt z zaginionym poprzez kamerę internetową.
Sam wywrócił kajak, na brzeg jeziora dostał się pontonem, potem jechał rowerem elektrycznym
Ryan Borgwardt spokojnie powiedział, że faktycznie udawał martwego. Sam wywrócił kajak, na brzeg jeziora dostał się pontonem, a potem rowerem elektrycznym dostał się w nocy do Madison. Następnie pojechał do Detroit i autobusem pojechał do Kanady. Sprawił sobie nowy paszport, by nie wyszło na jaw, że zabrał na ryby swój, wyjął twardy dysk z laptopa, aby nikt go nie namierzył, zmienił adresy mejlowe powiązane z kontami bankowymi. „Jestem bezpieczny, pewny siebie, nie mam żadnych problemów” - powiedział policjantom Amerykanin, który z jakichś powodów postanowił jednak przestać udawać, że nie żyje. Czy wróci? Według Daily Mail policja tego nie wyklucza i mówi o "postępie" w rozmowach z 45-latkiem na gigancie, więc chyba sprawy w Uzbekistanie nie potoczyły się dokładnie tak, jak uciekinier tego oczekiwał. Z drugiej strony w USA czekałaby go kara finansowa za wywołanie ponad 50-dniowej nieuzasadnionej akcji poszukiwawczej. Póki co nic nie słychać o tym, by mężczyzna wrócił i tak naprawdę znów nie wiadomo, gdzie jest. Może udaje przed kochanką z Uzbekistanu, że nie żyje i uciekł jeszcze gdzie indziej?