Elwira Wichariewa zachorowała w listopadzie zeszłego roku, niedługo po tym, jak skrytykowała rosyjską napaść na Ukrainę. Jak pisze "Mirror", powołując się na rosyjskie media, do szpitala trafiła z objawami skurczów mięśni i silnymi bólami brzucha. Włosy wypadały jej garściami, straciła rzęsy, jej twarz i paznokcie zostały zdeformowane. "Wyglądają, jakby przejechał po nich pociąg" - mówi. Jej stan pogarszał się z każdy kolejnym dniem, i tak do lutego tego roku. Wichariewa dopiero niedawno jako tako stanęła na nogi i postanowiła opowiedzieć światu o swoim dramacie.
Rosja. Pracowała dla opozycji, została otruta
W rozmowie z niezależnym rosyjskim kanałem informacyjnym Sota ujawniła wyniki swoich badań. Okazuje się, że w jej krwi wykryto śladowe ilości silnie trującego dichromianu potasu, toksycznej substancji chemicznej używanej jako środek utleniający. "Gdy lekarze spojrzeli na wyniki badań, zapytali tylko »Jak to możliwe, że w ogóle to przeżyłaś?«" - opowiada. "Przeżyłam i chcę, aby moje przetrwanie zasmuciło tych, którzy doprowadzili mnie do tego stanu" - dodaje.
Otruta Rosjanka. "Nie pójdę na policję, nie ma po co"
Zaznacza, że nie poszła z tym na policję, bo wie, że nie ma szans. "Jeśli ktoś ma stanowisko antywojenne, jest w Rosji i jasno wyraża swoje myśli na temat tego, co dzieje się w Rosji i na Ukrainie, to automatycznie jest wrogiem numer jeden". Wichariewa parę lat temu pracowała przy kampanii wyborczej Dmitrija Gudkowa, opozycyjnego rosyjskiego polityka, który kandydował do Dumy w 2021 roku.