Służbom porządkowym udało się uspokoić atmosferę na kijowskim Majdanie. Mimo początkowego sprzeciwu osób przebywających na Majdanie i agresywnego zachowania niektórych człnkow tzw. "samoobrony Majdanu" służbom porządkowym udało się rozebrać i uprzątnąć część pozostałości po barykadach, które w czasie protestów służyły obywatelom Ukrainy za schronienie.
W czwartkowy ranek czarny dym z palących się opon znów zawisł nad kijowskim Majdanem. Pojawiły się tam służby miejskie, które miały posprzątać wszystkie pozostałości po wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Pozostałości po barykadach i opony od czasu tragicznych walk z Berkutem wciąż zalegały na jednym z głównych placów w Kijowie. Gdy pracownicy służb komunalnych zwrócili się do mieszkających na Majdanie od kilku miesięcy tak zwanych członków „samoobrony Majdanu" o uprzątnięcie rozstawionego tam miasteczka namiotowego, ci zaprotestowali.
- Przedstawiciele miejskiej administracji poprosili mieszkańców Majdanu, by sami zwinęli namioty ustawione na jezdni na Chreszczatyku. Jeden z kierowników służb miejskich podszedł do pseudomajdanowców, którzy zebrali się w pobliżu milicjantów, i ogłosił prośbę władz miast – podaje jedna z ukraińskich gazet.
Zobacz też: Barack Obama: USA nie będą dozbrajać Ukrainy, chyba że Rosja...
W odpowiedzi pracownicy miejscu usłyszeli, że mają się „wynosić". Ponownie zapłonęły opony, w ogniu stanęło też kilka namiotów. Na razie nie ma informacji o rannych.
Jak stwierdził kilka dni temu minister spraw wewnętrznych Ukrainy – na Majdanie nie ma ludzi, którzy w zimę protestowali przeciwko rządowi Wiktora Janukowycza. - Teraz to zbieranina tituszek i chuliganów, którzy nie chcą walczyć za swoją ojczyznę na Wschodzie – powiedział Arsen Awakow.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail