32-letni Leclerc-Imhoff został śmiertelnie trafiony odłamkiem, gdy "w pojeździe opancerzonym relacjonował ewakuację ludności cywilnej" w pobliżu Siewierodoniecka, w którym teraz toczą się walki o Donbas. "Towarzyszył mu jego kolega, Maxime Brandstaetter, który został lekko ranny" - cytuje komunikat stacji BFM TV CBS. Leclerc-Imhoff od sześciu lat pracował dla francuskiej BFM TV. To była jego druga wyprawa do objętej wojną Ukrainy. Od razu po ostrzale transport humanitarny został wstrzymany. "Z ogromnym smutkiem dowiaduję się o śmierci Frederica Leclerca-Imhoffa na Ukrainie, zabitego podczas wykonywania zawodu. Informowanie nie powinno kosztować życia (...) – napisała na Twitterze premier Francji, Elisabeth Borne. "Zginął francuski dziennikarz podczas misji. Zdecydowanie potępiamy to morderstwo. Lista rosyjskich zbrodni przeciwko pracownikom mediów na Ukrainie stale rośnie" – napisał z kolei rzecznik ukraińskiego MSZ Ołeh Nikołenko.
CZYTAJ TAKŻE: Ważni rosyjscy wojskowi mają dość! Chcą iść z widłami na Kreml. "Putin jest p**dą!"
To już drugi francuski korespondent, który relacjonowanie wojny w Ukrainie przypłacił życiem. W marcu pod Kijowem zginął francusko-irlandzki dziennikarz, Pierre Zakrzewski. W poniedziałek (30 maja) wieczorem francuska Narodowa Prokuratura Antyterrorystyczna poinformowała, że jej Wydział Zbrodni Przeciwko Ludzkości i Zbrodni Wojennych wszczął śledztwo w tej sprawie.
CZYTAJ TAKŻE: Wojna na Ukrainie. Rosyjscy żołnierze zaczęli jeść psy. "Dziś zjedliśmy yorkshire teriera"