22 stycznia zginęły dwie kolejne osoby podczas rewolucji w Kijowie. Agencja Interfax-Ukraina, powołując się na anonimowego lekarza, podaje, że jeden z mężczyzn zmarł w wyniku odniesionych ran postrzałowych. Lekarz ocenił, że w ofiarę strzelał snajper.
Do pierwszej tragedii doszło 21 stycznia w centrum Kijowa. Jak podaje "RMF FM", demonstrujący obrzucali milicjantów koktajlami Mołotowa i racami z dachu bramy prowadzącej na stadion przy ulicy Hruszewskiego. W tym momencie do ataku przystąpiła grupa funkcjonariuszy Berkutu, czyli oddziałów specjalnych milicji. Większość protestujących uciekła, zostało tylko dwoje protestujących na dacu - jeden z nich spadł.
Jak podają niektóre ukraińskie media, zanim doszło do tragedii, 22-latek miał być pobity pałkami przez milicję. Mężczyzna zmarł w szpitalu - podała agencja Unian.
Serwis rmf24.pl podał, że kolejna osoba zginęła. To juz czwarta ofiara zamieszek.
Zobacz: Ukraina: Dramatyczne starcia demonstrantów z milicją na ulicach Kijowa trwają!
Znów robi się gorąco
Od rana 22 stycznia w centrum Kijowa znów jest niespokojnie. Przed kordonem milicji na ulicy Hruszewskiego zgromadziło się około tysiąca protestujących. W ruch poszły butelki i koktajle Mołotowa. "Russia Today" podaje, że milicja używa przeciwko demonstrantom gazu hukowego.