Jej wnuczek, być może przyszły prezydent USA, przemawiając do swoich wyborców, z trudem opanowywał wzruszenie. - Była cichym bohaterem - mówił Obama w kilka godzin po śmierci ukochanej babci.
- To właśnie ona nauczyła mnie ciężkiej pracy. To kobieta, która rezygnowała z kupienia sobie nowego samochodu albo sukienki, by zapewnić mi lepsze życie - wspominał jeszcze podczas kampanii Barack Obama.
Pochodząca z Kansas Madelyn Dunham (babcia ze strony białej mamy Baracka) przez całe życie była przy Baracku. Odkąd chłopak skończył dziesięć lat, praktycznie zastępowała mu matkę, która zaangażowała się w pracę badawczą w Indonezji. Młody Obama mieszkał więc u swoich dziadków na Hawajach aż do wyjazdu na studia.
Podczas długiej i burzliwej kampanii prezydenckiej Barack Obama nie zapominał o ukochanej babci. Pod koniec października, gdy dowiedział się, że stan ciężko chorej Madelyn znacznie się pogorszył, kandydat na prezydenta przerwał nawet kampanię. Bez chwili namysłu poleciał na Hawaje, by, jak się okazało, po raz ostatni spotkać się z babcią. I choć Madelyn Dunham nie będzie mogła świętować prawdopodobnego sukcesu ukochanego wnuczka, to zdążyła się do niego przyłożyć, biorąc udział w tak zwanym wczesnym głosowaniu.
Eksperci szacują, że śmierć babci tuż przed wyborami... może znacznie zwiększyć szanse Obamy w walce o miejsce w Białym Domu.