Wszystko działo się w ekspresowym tempie. Odpoczywający na swym ranczo w Teksasie Bush, gdy tylko dowiedział się o przygotowanej przez kongresmanów ustawie, nie myślał ani chwili.
Prezydent mówi nie!
Natychmiast cisnął wędkę w kąt, zapędził konie do stajni i kazał włączać silniki rządowego helikoptera. W kilka godzin później wbiegał zziajany do budynku Kongresu w Waszyngtonie. Wreszcie wczoraj rano naszego czasu złożył swój podpis pod ustawą, która mówi, że sprawa Schiavo trafi teraz do sądu federalnego.
A ten ma pełne prawo unieważnić zeszłotygodniową decyzję sądu stanowego na Florydzie, aby odłączyć Terri od aparatury podtrzymującej życie. I wszystko wskazuje na to, że rurka dostarczająca pokarm Amerykance zostanie dziś ponownie podłączona.
Nie czuje bólu?
W pisemnym oświadczeniu Bush wyjaśnił, iż uprawomocnił swym podpisem "ustawę, zezwalającą sądom federalnym na wysłuchanie wniosku dotyczącego naruszenia praw chorej kobiety przez ograniczenie dostępu do żywności, płynów czy pomocy medycznej, mającej utrzymać ją przy życiu".
A czas goni. Bo 41-letnia Terri powoli umiera. Odłączony od aparatury organizm nie otrzymuje już pokarmu. Zaczął się proces odwadniania organizmu. Takie dogorywanie może potrwać nawet dwa tygodnie. Lekarze zapewniają, że Terri nie czuje ani bólu, ani pragnienia, bo jej mózg nie działa już od 15 lat.
Dramat Schiavo zaczął się 15 lat temu od ataku serca. Od tego czasu pozostaje ona w stanie wegetacji.
Czy zdążą zmienić prawo
Sprawa jej uśmiercenia lądowała w sądzie 5 razy. Jej mąż upiera się, że żona ma "prawo do godnej śmierci". Co innego rodzice kobiety, którzy nie chcą słyszeć o eutanazji córki. Ale już dwa razy nieszczęsna kobieta była odłączona od aparatury. Jednak w wyniku apelacji podłączano ją ponownie.
Marcowy wyrok sądu najwyższego nakazał odłączenie Terri w ostatni piątek. Tak się też stało. Tomasz Jarosz