Świadek wypadku wyciągnął dzieci z płonącego auta. Po paru sekundach doszło do wybuchu
To miała być zwyczajna weekendowa przejażdżka. Sam Heiler (30 l.) z żoną Melissą jechali przez amerykański stan Arizona na obchody święta Memorial Day. Trasa wiodła przez odludne tereny w hrabstwie Navajo. Ruch był niewielki. W pewnym momencie para zauważyła, że auto przed nimi zaczyna płonąć! Pojazd stanął na drodze, Sam i Melissa także się zatrzymali w bezpiecznej odległości. To, co wydarzyło się potem i co zrelacjonowali strażacy w mediach społecznościowych oraz telewizja Fox News, było przerażające. Okazało się, że samochodem podróżowała rodzina z dwójką dzieci. Dorośli siedzieli z przodu, dziewczynki z tyłu płonącego auta. Matka i ojciec wyskoczyli z pojazdu i chcieli wyciągać dzieci, ale zatrzasnęły się za nimi drzwi, sprawiając, że nie można było dostać się już do środka samochodu.
Rodzice patrzyli na dzieci zatrzaśnięte w płonącym aucie. Do tragedii było bardzo blisko
Zrozpaczeni dorośli walili w szyby, dzieci płakały, płomienie coraz bardziej ogarniały samochód. Wtedy do akcji wkroczył Sam Heiler, przypadkowy świadek zdarzenia. Wziął kamień i udało mu się rozbić jedną z szyb, a potem otworzyć tylne drzwi od środka. Dzieci wyskoczyły z samochodu. Dosłownie po sekundach ogień dosięgnął baku z paliwem i doszło do potężnej eksplozji. Wszyscy zdążyli uciec. Czas od momentu zatrzaśnięcia dzieci w aucie do wybuchu wynosił według Sama około 20 sekund. Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie ten bohater, dziewczynki zginęłyby na oczach rodziców.