Nikt z sąsiadów nie podejrzewał, że staruszka zamieniła swój dom w kryptę. Pierwszy raz stanęła nad grobem z łopatą 10 lat temu, gdy zmarł jej mąż. Drugi raz - dwa lata temu. Wtedy odkopała bliźniaczkę. By ciała się nie rozłożyły, kobieta codziennie je balsamowała.
Mąż leżał na kanapie ubrany w najlepszy garnitur. W drugim pokoju spoczywała jej siostra. W końcu policja odkryła jej makabryczny sekret. - Mogłam ich potrzymać za rękę, porozmawiać. Czułam ich bliskość - tłumaczyła.
Policja nie wie, jaki zarzut postawić kobiecie. 91-latka nie profanowała zwłok, a biegły ocenił, że jest zdrowa psychicznie.