USA współczują, ale o wsparciu na drodze prawnej nie ma mowy... chyba, że padnie taka propozycja. Amerykanie nie potrafią się jasno określić – włączyć się w ustalanie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, czy też trzymać się od rosyjskiego i polskiego śledztwa jak najdalej.
Rzecznik Departamentu Stanu USA, a zarazem szef Biura Spraw Publicznych J.P. Crowley pytany przed Polskie Radio o stosunek do pomocy prawnej dla Polski w ustalaniu przyczyn tragedii chyba nie wiedział co odpowiedzieć.
- To ogromna tragedia dla Polski. Śledztwo jednak zostało w pełni przeprowadzone. Przykro jest to mówić, ale w tej chwili jest to sprawa między Rosją a Polską. Rozumiemy wyczulenie na tę sprawę i związane z nią emocje – stwierdził Crowley.
Patrz też: Kulisy misji przedstawicieli PiS w USA: W snikersach na Fotygę nie wejdziesz!
Minęła krótka chwila, a powiedział coś zupełnie odmiennego. - Jesteśmy jednak gotowi udzielić pomocy, jeśli Polska lub Rosja to zaproponują. Mamy równocześnie nadzieję, że śledztwo w sprawie tej tragedii nie będzie już utrudniało poprawy stosunków między Rosją a Polską – zadeklarował.
Jak należy rozumieć postawę USA w stosunku do katastrofy? Amerykanie nie chcą pomóc, ale pomogą jeśli poprosimy? Crowley zaprzeczył też, że przedstawiciele Polski prosili o szczególną pomoc w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Czyżby nic nie wiedział o wizycie w USA Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza? Politycy PiS wręczyli przecież kongresmenom ponad 300 tys. podpisów Polaków, którzy domagają się międzynarodowego śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej.