Prezydent nawet zaapelował, żeby sąd rozpatrzył tę sprawę w trybie nadzwyczajnym, aby jak najszybciej móc ruszyć z amnestią dającą ochronę przed deportacjami.
Po tym jak Sąd Apelacyjny w Nowym Orleanie podtrzymał w mocy decyzję sędziego federalnego z Teksasu, która wstrzymała wykonywanie prezydenckiego rozporządzenia, prawnicy Obamy od razu zapowiedzieli dalszy bój. Ich zdaniem wydając dekrety prezydent działał legalnie w ramach przyznanych mu przez Kongres i potwierdzonych przez Sąd Najwyższy uprawnień do ustalania priorytetów w polityce imigracyjnej.
Do apeli o szybki rozpatrzenie prezydenckiego wniosku przyłączyli się sami zainteresowani, którzy wyszli na ulice amerykańskich metropolii od Nowego Jorku, przez Austin w Teksasie po Waszyngton.
Z ochrony Obamy mogłoby skorzystać około 5 mln nielegalnych imigrantów – młodych ludzie, którzy przyjechali tutaj jako małe dzieci oraz dorośli, których dzieci urodziły się już w Stanach Zjednoczonych, a więc mają amerykańskie obywatelstwo lub są legalnymi rezydentami.
W całych Stanach demonstrują za „amnestią Obamy”. Los nielegalnych w rękach Sądu Najwyższego
Los blisko pięciu milionów nieudokumentowanych imigrantów w jest teraz rękach Sądu Najwyższego. Zgodnie z zapowiedziami administracja Baracka Obamy odwołała się do najwyższej władzy sądowniczej w Stanach Zjednoczonych, by ta potwierdziła legalność jego dekretów imigracyjnych.