Księżna Diana wychodzi z luksusowego hotelu w Paryżu razem ze swoim kochankiem, synem egipskiego miliardera Dodim al-Fayedem (†42 l.). Wsiadają do samochodu z kierowcą i ulicami stolicy Francji uciekają przed natrętnymi paparazzi. Potem pędzący samochód uderza w trzynasty słup w tunelu pod mostem de l'Alma. Cała trójka ginie - i na tym fakty się kończą, a zaczyna manipulacja.
Reżyser Keith Allen (58 l.) w swoim filmie próbował wyjaśnić przyczyny śmierci księżnej. Problem w tym, że obraz w sposób jednostronny dowodzi, że księżna nie zginęła w wypadku, ale w zamachu. W filmie wypowiadają się różne osoby, które snują mniej lub bardziej dziwaczne teorie spiskowe. I tak za zamachem miał stać mąż Elżbiety II (85 l.), książę Filip (90 l.), który nie mógł znieść, że była żona jego syna Karola (63 l.) ma wyjść za mąż za muzułmanina. Następne teorie spiskowe mówią o zamachu francuskich służb specjalnych albo o handlarzach bronią, którzy chcieli zabić księżnę za to, że włączyła się w akcję zakazującą używania min lądowych. Krytycy wytknęli też reżyserowi, że pieniądze (4 miliony dolarów) na produkcję filmu wziął od... Mohameda al-Fayeda, ojca kochanka Diany, który od lat głosi teorie o zamachu na swojego syna i księżnę.