W Gruzji giną ludzie

2008-08-25 4:00

Rosjanie oficjalnie zaprzestali działań wojennych. Ale wczoraj wybuchł pociąg, a bomby i niewypały eksplodują na każdym kroku.

Śmierć na ulicach gruzińskich miast zbiera bogate żniwo. Uchodźcy, którzy wracają do swoich domów, giną od wybuchów min i niewypałów rosyjskich bomb. Reporterzy "Super Expressu" widzieli ofiary tych strasznych pułapek na własne oczy.

Ostatni rosyjscy żołnierze opuścili Gori w sobotę po południu. Wcześniej miasto było odcięte od świata. W weekend tysiące uciekinierów ruszyły z powrotem do swoich domów. Na drogach prowadzących do Gori widać teraz ciągnący się kilometrami sznur samochodów. Jednak wojna wcale się nie skończyła. Wycofująca się armia rosyjska zaminowała budynki i drogi. - Przyjmujemy dużo osób poranionych od wybuchów - mówi nam Mikolaj Gurganiza (44 l.), lekarz z miejscowego szpitala. Ma pełne ręce roboty. Miasto jest wprost usiane niewypałami. Wczoraj przez jeden z nich zginęła 44-letnia kobieta. Po powrocie do domu poszła zbierać owoce w ogrodzie i wyleciała w powietrze. Inna ofiara - 55-letni mężczyzna - zdążył wejść do swojego mieszkania, gdy wybuchł ukryty w nim granat. Urwał mu dłoń, poranił twarz i nogi. Gruzin walczy o życie. Patrole saperskie przeczesują wprawdzie dom po domu, ale jest ich za mało. Ładunki wybuchowe Rosjanie pozostawiali też na szlakach komunikacyjnych. W niedzielę na torach 25 km przed Gori na minę najechał pociąg. Ta linia kolejowa jest o tyle ważna, że jeżdżą nią pociągi wiozące azerską ropę na europejskie rynki. Wojna nadal nie daje o sobie zapomnieć. Będą nowe ofiary.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają