"Niedzielny przyjazd Władimira Putina do okupowanego Mariupola oraz jego sobotnia wizyta na anektowanym Krymie w ciągu mniej niż 48 godzin po tym, jak Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji za zbrodnie wojenne, to wyzywające gesty" – ocenia "New York Times". Mowa o dwóch "spontanicznych" wizytach, jakie Putin miał odbyć w ten weekend. W sobotę nagle, bez zapowiedzi, pojawił się na Krymie, w niedzielę natomiast pojechał do Mariupola, który jest jednym z symboli rosyjskiego okrucieństwa tej wojny - w brutalnie przejętym w maju ub. roku mieście Rosjanie zamordowali kilkadziesiąt tysięcy osób. Tam, jak gdyby nigdy nic, wybrał się na przejażdżkę (sam kierował), przechadzał się po ulicach, witał z mieszkańcami.
"Niech Putin przyjedzie do naszego domu. Bez wody, okien i drzwi"
"Dyktator spotkał się w Mariupolu z mieszkańcami dzielnicy Newskiej, czyli kremlowskiej pokazowej wizytówki zrujnowanego miasta. Jest to jedyny odbudowany dotychczas fragment Mariupola, nazywany przez mieszkańców maleńkim kawałkiem raju pośród ruin" - informował na Telegramie kanał Możem Objasnit. "Szkoda, że Putin nie przyjechał do naszego domu w dzielnicy Lewobrzeżnej. Bez okien, bez drzwi, bez ciepłej wody i ogrzewania. Porozmawiałby sobie wtedy z »lokalnymi mieszkańcami«" - oburzała się jedna z mieszkanek w mediach społecznościowych. "Nikt nie pokaże mu dołów po fundamentach zburzonych domów".
Putin w Mariupolu? "To wszystko oszustwo"
W czasie wizyty Putina w Mariupolu doszło do incydentu. Na jednym z nagrań udostępnionych w sieci widać Putina jak rozmawia z "mieszkańcami", gdy nagle z oddali rozlega się krzyk "To wszystko na pokaz". Teraz okazuje się natomiast, że obie weekendowe wizyty Putina były jeszcze bardziej skandaliczne, niż można przypuszczać. Rosyjski prezydent bowiem... w ogóle ich nie odbył. Jak to możliwe? W obu miejscach podobno zamiast niego pojawił się jego sobowtór. Na jednym z nagrań z Krymu widać, jak osoba, która ma być Putinem, nagle dotyka swojej brody, jakby chciała zdjąć maskę. "Fantomas jak żywy", "Co za kraj, co za idioci" - piszą Internauci.
Putina zastąpił sobowtór? "Sam się ukrył"
"Na Krymie zauważono sobowtóra prezydenta, który pojawił się tam wyłącznie ze względu na sesję zdjęciową. Samego Putina nawet nie było w pobliżu, więc wizyta wyszła nieco niezręcznie. Bez obecności prezydenta w bezpośrednim sąsiedztwie sobowtórowi zabrania się prowadzenia sensownych rozmów i odbywania długich spotkań, w obawie przed kompromitacją. Putina nie było też w Mariupolu. Jego sobowtór został sfilmowany w materiale, niewiele mówił i nigdzie nie przebywał przez długi czas. Spontaniczne przejażdżki »Putina« za kierownicą po Mariupolu, bez blokowania ulic, bez konwoju strażników, i wyjścia do ludu w okupowanym na linii frontu mieście, są nie tylko nierealne, ale nawet śmieszne. Prezydent był wtedy oddalony o wiele setek kilometrów i całkowicie bezpieczny" - pisze z kolei autor kanału Generał SWR. Dodaje, że obie rzekome wizyty Putina to wyłącznie zabieg PR-owy, który ma poprawić wizerunek rosyjskiego prezydenta po tym, jak został wobec niego wydany nakaz aresztowania.