Statek wypłynął z wyspy Ko Lan w kierunku kurortu Pattaya. Na promie przystosowanym do przewozu około 150 osób podróżowało około 200 turystów. Jak podaje agencja ITAR-TASS co najmniej połowa pasażerów mogła pochodzić z Rosji.
Czytaj: 101. rocznica katastrofy TITANICA: 14. kwietnia 1912 statek zderzył się z górą lodową i zatoną
Tuż po wypłynięciu z portu pojawiły się problemy z silnikiem promu. Spanikowani turyści zaczęli gromadzić się na wyzszym pokładzie statku. Prom nie wytrzymał ciężaru, przechylił się i po krótkim czasie zatonął. Lokalna policja podaje, że w katastrofie zginęło co najmniej 6 osób. MSZ Tajlandii potwierdziło, że nie zyje dwoje obywateli Polski.
Z informacji, które rosyjskie służby dyplomatyczne przekazały agencji ITAR-TASS, wynika że uratowano 80 pasażerów, a 10 osób trafiło do szpitali. Wiadomo, że wśród nich jest co najmniej dwoje Rosjan - kobieta z nieletnim synem.
Z relacji świadków wynika, że na statku było za mało kamizelek ratunkowych. Ocaleni pasażerowie, czekając na pomoc, chwytali się pływających pojemników na lód.
Kapitan zatrzymany
42-letni kapitan statku, obywatel Tajlandii, przyznał się policjantom, że przed wypłynięciem w rejs promem, na którym znajdowało się 200 osób, brał narkotyki!
Po katastrofie kapitan uciekł z miejsca akcji ratunkowej, ale w nocy stawił się na komisariacie. Jak informuje dziennik "Bangkok Post" zeznał, że jednostka zeszła z kursu i zahaczyła o podwodne skały. Doszło do rozerwania poszycia promu, który zaczął nabierać wody. Kapitan nie poinformował jednak o tym pasażerów, obawiając się wybuchu paniki.
Zobacz też: Katastrofa smoleńska. Ekipa Telewizji Polskiej kupowała znicze i fałszowała relacje?