W lodówce mam gołąbki

2012-03-17 13:00

Rozmowa z pianistką Magdaleną Baczewską, wykładowcą na Montclair State University i Concordia College rozmawiamy o muzyce, rodzinie w Katowicach i Polonii.

- O Magdalenie Baczewskiej, pianistce, wiele możemy poczytać na jej stronie internetowej. Ale ja dzisiaj chciałbym porozmawiać z Magdaleną Baczewską - człowiekiem.
- Świetnie!

- Z twojej strony internetowej dowiedziałem się, że obroniłaś doktorat z muzyki...
- Tak, to była naturalna kolej rzeczy. Dowiedziałam się, że w szkole, do której chodziłam była taka możliwość, a ja chciałam się dalej uczyć i tak - trochę z rozpędu - ukończyłam program doktorancki. Bardzo chciałam mieć ciągły kontakt z profesorami, którzy mnie uczyli i dobrze, że to zrobiłam. Na pewno pogłębiło to mój sposób rozumienia muzyki. Teraz kiedy skończyłam szkołę, tej głębi muszę szukać już sama...

- Jak długo mieszkasz w Stanach?
- Od 1998 roku. Przyspieszyłam nawet ukończenie szkoły średniej, aby tu przyjechać. To już prawie 14 lat, czyli właściwie całe moje dorosłe życie.

- A skąd pochodzisz?
- Z Katowic. Tam mieszkają moi rodzice i stamtąd mam bardzo miłe wspomnienia.

- Twoi rodzice są muzykami, prawda?
- Tak, moja mam jest pianistką i uczy w Akademii Muzycznej a tato śpiewał w Filharmonii Śląskiej. mam dwie siostry-bliźniaczki i obie są tez muzykami. Jedna mieszka w Katowicach a druga w Hiszpanii, także cała moja rodzina to muzycy. Zresztą z początkami mojego muzykowania wiąże się pewna anegdota, ponieważ - podobno - na pierwsza lekcję muzyki poszłam z a karę, dlatego, że byłam niegrzeczna i niedobra dla moich młodszych sióstr. I teraz nie potrafię żyć bez muzyki, chociaż zdarza mi się narzekać, że codziennie przez kilka godzin muszę ćwiczyć.

- A masz wobec tego czas na życie prywatne?
- Jak tylko się da... Wiadomo, ze jak w Nowym Jorku ktoś chce do czegoś dojść, to musi żyć niemal samotnie. Od kiedy mam iPada, znacznie więcej czytam, z czego bardzo się cieszę. Oprócz tego uwielbiam tańczyć tango, na które chodzimy z moim narzeczonym. Nie gotuję, bo... nie potrafię. Zawsze, kiedy zabieram się za gotowanie zaczynam żałować, że zamiast tego na przykład nie ćwiczę na fortepianie...

- Podtrzymujesz związki z Polonią?
- Kiedy tylko mogę. Często zdarza się mi grywać na imprezach polonijnych. Był czas, gdy niemal mieszkałam w polskim konsulacie na Manhattanie. Najmilej wspominam koncerty w okresie świąt Bożego Narodzenia, i to nie tylko te duże, ale takie zwykłe domowe kolędowanie u moich polskich znajomych.

- Polska kuchnia...?
- W lodówce mam gołąbki, bo w sobotę byłam na Greenpoincie. Nie ma lepszego jedzenia, niż nasze polskie!

Rozmawiał Mariusz A. Wolf

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki