Na swoim koncie macie już wiele występów zagranicznych. Czy publiczność polonijna reaguje inaczej niż ta w Polsce?
- Do tej pory koncertowaliśmy w Anglii, Irlandii, Belgii i Niemczech i we wszystkich tych krajach publiczność była podobna do tej w kraju. Reagowała spontanicznie i czuć było, że jest spragniona polskiej kultury. My za to bardzo lubimy rozmawiać z naszymi rodakami, po koncertach, kiedy przychodzą po autografy, kupują nasze płyty DVD. Wtedy tworzy się taka fajna atmosfera, że wszyscy czujemy się, jakbyśmy byli u siebie.
Już ponad 10 lat śmiejecie się z Polaków. Czy w dalszym ciągu rodacy was bawią? Co was śmieszy najbardziej?
- Raczej to my chcemy bawić rodaków. Natomiast nas najbardziej bawi to, że potrafimy się śmiać sami z siebie.
Kojarzycie się z moherowymi beretami. Czy część publiczności nie ma do was o to pretensji?
- To trudny temat, bo kiedyś zostaliśmy zaszufladkowani. A tak naprawdę "moherowy program" był grany w latach 2005-2007, więc to trochę odległa sprawa. Od tamtego czasu stworzyliśmy kilka programów o różnej tematyce. Nigdy nie obrażamy publiczności. Zależy natomiast, czy ktoś ma dystans do siebie samego. Przypominam, że to jest kabaret, forma satyryczna, która może mówić o trudnych sprawach, dawać do myślenia, prowokować. Ale staramy się nie obrażać. Nie mamy natomiast wpływu na to, że każdy jest inny. Jeden lubi Stinga, a drugi disco polo. Czy tylko dlatego ktoś jest gorszy? Nie, my nie dzielimy ludzi, to, co robimy, ma ludziom sprawić radość i choć na chwilę oderwać ich od szarości dnia codziennego.
Na scenie jesteście jednak do bólu szczerzy. Nie baliście się, że przez szczerość stracicie wielbicieli?
- Nie. Artysta nieszczery jest już na wstępie skończony. My pokazujemy na scenie to, co nas otacza. Natomiast każdy może sobie nasze skecze zinterpretować na swój sposób. Jeżeli ktoś się obraża na to, co robi kabaret, to znaczy, że nie ma dystansu do siebie.
Gdzie szukacie inspiracji?
- Wszędzie. Nasz kraj obfituje w niezbadane źródła inspiracji, chociaż jest coraz trudniej. Politycy czasami bywają śmieszniejsi od nas. Różnica polega na tym, że my staramy się być śmieszni, a oni wręcz odwrotnie.
Prywatnie często się śmiejecie? I co was śmieszy?
- Na co dzień jesteśmy zwyczajnymi ludźmi, czyli jak to Polacy: narzekamy, rozmawiamy o chorobach i o tym, kto ma gorzej. Ale jak już jesteśmy razem, to zazwyczaj dużo się śmiejemy, głównie z samych siebie. Z resztą polecamy to wszystkim. Dystans i umiejętność śmiania się z siebie powinny być zalecane przez lekarzy.
Plany twórcze na najbliższą przyszłość?
- Oj, sporo tego. Na jesieni ruszamy w trasę po Polsce z nowym programem, z którym mamy nadzieję przyjechać kiedyś za ocean. Oczywiście, o ile nasi rodacy będę chcieli nas jeszcze kiedyś zaprosić. Wcześniej, bo 18 marca, mamy premierę naszej trzeciej płyty DVD. Tym razem dwupłytowej, na której mamy nie lada gratkę dla fanów i nie tylko, a mianowicie ponadgodzinny film z trasy ukazujący życie kabaretu za kulisami. Jest tam sporo pikantnych scen. A ciekawostka jest taka, że jeżeli wszystko się uda, to publiczność w Kanadzie i USA będzie mogła jako pierwsza nabyć te płyty jeszcze przedpremierowo na naszych koncertach. Taki prezent mamy dla naszej Polonii. Będziecie pierwsi.
Może tak na szybko jakiś skecz dla Czytelników "Super Expressu"?
- Skeczyku tak na szybko się nie da, ale za to mamy szybki komentarz do tego, co się dzieje na wschodnim wybrzeżu USA. Doszły nas słuchy, że spadło tam tyle śniegu, że pługi nie są w stanie wyjechać na drogi. Jakby to powiedział prawdziwy Polak: " kto mądry wyjeżdża pługiem na nieodśnieżoną drogę?". To tyle, więcej na koncertach, zapraszamy i już nie możemy się doczekać. Aha, jeszcze jedno, nie wiem, czy wiecie, ale w Polsce jest naprawdę fajnie, a mówią to szczęśliwi Polacy.