Jak donosi lokalna stacja KNXV, 11 stycznia kobieta pojawiła się na izbie przyjęć w Litchfield Park, gdzie mieszka. Miała gorączkę, dreszcze i bóle mięśni. Badający ją lekarze stwierdzili, że to grypa. Podali jej leki, po czym wypuścili do domu. Stan zdrowia Christin Lipinski nie poprawił się jednak. Wręcz przeciwnie. Zaczęła czuć się coraz gorzej, a ból mięśni nasilał się i stawał się już nie do zniesienia.
Zaniepokojona pojechała ponownie do szpitala, ale już na oddział urazowy. Tam lekarze stwierdzili, że to co poprzedni medycy zdiagnozowali jako grypę, okazało się bardzo ostrym atakiem necrotizing fasciitis, czyli martwiczym zapaleniem powięzi. Z powodu braku odpowiedniej terapii farmakologicznej w newralgicznym momencie bakteria zaczęła się mnożyć i atakować tkankę. Jak do tej pory Lipinski przeszła dwie operacje, w czasie których lekarze usunęli 30 procent zaatakowanej tkanki. Kobieta ciągle przebywa w szpitalu i jest w stanie krytycznym. Jej bliscy zbierają pieniądze na jej leczenie na portalu Gofundme.com pod hasłem Care for Christin.