Batalia o prezydencką „amnestię” trwa już od dawna, kiedy to na kilka dni przed wejściem jej w życie sędzia z Teksasu przychylił się do wniosku blisko trzydziestu stanów, które zaskarżyły działanie Obamy jako niekonstytucyjne, despotyczne oraz niezgodnie z procedurami administracyjnymi.
Mimo zaangażowania w sprawę najlepszych adwokatów z administracji prezydenta nie udało się ani „odwrócić” blokującej dyrektywę decyzji ani też wywalczyć zawieszenia jej na czas trwania batalii sądowych. A takich było już kilka i każda decyzja była nieprzychylna dla prezydenta Obamy i samych imigrantów, którzy mogliby na niej skorzystać.
W końcu po porażce w Sądzie Apelacyjnym w Nowym Orleanie adwokaci Departamentu Sprawiedliwości skierowali wniosek do najwyższej instancji, czyli amerykańskiego Sądu Najwyższego. Zaapelowali jednocześnie, z Barackiem Obamą na czele, aby sędziowie zgodzili się na rozpatrzenie ich wniosku o uznanie, że prezydent nie przekroczył swych kompetencji ogłaszając swoją dyrektywę i można ją zacząć wykonywać.
Ważą się losy „amnestii” Obamy
Czy blisko pięć milionów nieudokumentowanych imigrantów będzie mogło w końcu odzyskań nadzieję, że otrzymają ochronę przed deportacją i będą mogli przestać żyć w strachu? Dziewięciu sędziów U.S. Supreme Court za zamkniętymi drzwiami miało omawiać dalszą strategię działania w związku z imigracyjną dyrektywą Baracka Obamy, która została zablokowana przez sędziego federalnego z Teksasu.