Dwie kobiety próbowały wsiąść na pokład samolotu do Berlina z martwym 91-latkiem. Siedział na wózku inwalidzkim, miał na twarzy ciemne okulary
To była wielka afera na całe Wyspy Brytyjskie! Daily Star przypomina tragikomiczne zdarzenie, do którego doszło jeszcze w 2010 roku na lotnisku imienia Johna Lennona w Liverpoolu. Na odprawę zgłosiły się tam trzy osoby - 66-letnia Gitta Jarant z 91-letnim mężem na wózku inwalidzkim oraz pasierbica mężczyzny, 40-letnia Anke Anusic. Mieli bilety do Berlina. 91-letni Kurt Willi Jarant był zupełnie nieruchomy i miał na nosie okulary przeciwsłoneczne. Kobiety tłumaczyły wszystkim dookoła, że schorowany mężczyzna śpi, a okulary kazał sobie sam nałożyć, bo "ma dziwne oko" i "nie chciał, by ludzie się na niego gapili". Obsługa portu lotniczego zwróciła uwagę na nieruchomego pasażera i zaczęła mieć pewne coraz bardziej makabryczne wątpliwości, a kobiety zapewniały, że mężczyzna tylko zasnął.
Kobiety zostały oskarżone o próbę przemycenia ciała na pokład samolotu i niezgłoszenie śmierci. Ostatecznie śledztwo umorzono
Wtedy ktoś sprawdził puls 91-latka. Dziadek na wózku inwalidzkim okazał się... martwy! Wezwano lekarzy, zasłonięto staruszka specjalnym parawanem. Przyjechała policja. W efekcie 91-latek zamiast do Berlina trafił do zakładu medycyny sądowej, a kobiety na komendę. Zostały oskarżone o próbę przemycenia ciała na pokład samolotu i niezgłoszenie śmierci. Utrzymywały, że były pewne, iż sędziwy członek ich rodziny żyje. Zostały zwolnione za kaucją. Ostatecznie śledztwo zostało umorzone, bo nie udało się ze stuprocentową pewnością ustalić czasu zgonu martwego dziadka z lotniska.