Główne uroczystości związane z upływem sześciu miesięcy od tragicznego lotu prezydenckiego tupolewa zaplanowano na niedzielę, 10 października. Z prawie 30. rodzinami zmarłych pasażerów samolotu poleci do Smoleńska prezydentowa Anna Komorowska. W pielgrzymce nie weźmie udziału Magdalena Merta.
Przeczytaj koniecznie: Prezydentowa Anna Komorowska pielgrzymuje do Smoleńska
Wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie była na miejscu katastrofy już dzisiaj. Poleciała do Rosji z grupą młodzieży – laureatami konkursu dotyczącego Katynia, organizowanego przez IPN. Kobieta zamówiła mszę świętą na polanie gdzie runął na ziemię samolot. Nie wszystko jednak jej się podobało. W rozmowie z dziennikarzami skrytykowała zmiany jakie Rosjanie wprowadzili na terenie wokół lotniska Siewiernyj.
- Jeżeli był taki moment, w którym ucieszyłam się, że jestem tutaj teraz, a nie później, to (ten), w którym znalazłam się tam w pobliżu miejsca katastrofy i zobaczyłam zmiany jakim poddano to miejsce w związku z oficjalną wizytą – mówiła wdowa.
Magdalena Merta zauważa, że dostęp do miejsca tragedii jest ograniczony, bo w niedzielę przybędzie pielgrzymka z pierwszą damą. - Wprowadzono sankcje w postaci trzymania z daleka pielgrzymów, bo szykuje się trybuna na oficjalną delegację. To wszystko jest dla mnie sztuczne, nienaturalne – oceniła.
Chociaż nic nie zakłócało przebiegu nabożeństwa przy prowizorycznym ołtarzu, wdowa po wiceministrze kultury narzeka, że w związku z przyjazdem Anny Komorowskiej nawet chcąc się pomodlić napotkali utrudnienia.
Patrz też: Gosiewska: Pielgrzymka do Smoleńska to podstępne wywiezienie krzyża
- Jedyna nadzieja, że jak pani prezydentowa stąd wyjedzie, to wszystko wróci do takiej przynajmniej tej siermiężnej normalności, że będzie się można normalnie pomodlić bez wyjednywania zgód u gubernatora i że dalej będzie to miejsce już nie fety, podejmowania oficjalnego gościa, tylko miejsce modlitwy, bólu, żałoby – zaznacza Merta.