Chavez walczył z rakiem ponad 2 lata. I stało się. We wtorek wieczorem czasu polskiego nadeszła informacja, że Chavez zmarł w szpitalu w Caracas. Ulice wenezuelskiej stolicy wypełniły się szlochającymi zwolennikami prezydenta. Z kolei w USA wśród Wenezuelczyków wygnanych przez dyktatora zapanowała radość.
Hugo Chavez na czele państwa stanął w 1999 roku i rządził nim twardą ręką. Był dwukrotnie żonaty i dorobił się czwórki dzieci. Jego zwolennicy przekonują, że walczył z ubóstwem, bezrobociem i korupcją. Za jego rządów litr benzyny w kraju kosztował w przeliczeniu niecałe... 5 groszy.
Prezydent zasłynął z wielogodzinnych przemówień, prowadzonego przez siebie w każdą niedzielę telewizyjnego talk-show i ogromnej nienawiści do Zachodu. Bo Chavez otwarcie popierał dyktatorów, którym nie po drodze było z demokratycznym światem, a przede wszystkim z USA. Sam oskarżany był o stosowanie tortur, egzekucje bez wyroków i tajemnicze zniknięcia politycznych przeciwników. Ograniczył też wolność mediów.
I wygląda na to, że ta droga będzie kontynuowana przez kolejnych przywódców Wenezueli. - Hugo Chavez zmarł w wyniku zarażenia go rakiem przez imperialistycznych wrogów - powiedział Nicolas Maduro (50 l.), wiceprezydent kraju i prawdopodobny następca.