Michelle Go (+40 l.) była powszechnie lubianą, świetnie wykształconą kobietą. Pracowała jako doradca finansowy, mogła pozwolić sobie na obchodzenie czterdziestych urodzin na Malediwach. Niedawno stamtąd wróciła. Kto mógł przypuszczać, że jej szczęśliwe życie zostanie przerwane w jednej chwili przez przypadkowy atak szaleńca? Michelle Go czekała na metro na stacji przy Times Square o godzinie 9:40 rano. Nagle podszedł do niej dziwnie zachowujący się mężczyzna. Był to bezdomny Simon Martial (61 l.). Wcześniej próbował zaczepiać inną kobietę, ale jej udało się oddalić od 61-latka. Michelle nie zdążyła zareagować w porę. Chory psychicznie bezdomny w pewnym momencie wepchnął ją prosto pod nadjeżdżający pociąg. Kobieta zginęła na miejscu.
NIE PRZEGAP: Książę Harry POZYWA brytyjskie władze! Żąda ochrony policji
NIE PRZEGAP: Rosyjska inwazja na Ukrainę "nieunikniona". Putin wyłączy PRĄD?
"Tak, zabiłem ją, bo jestem Bogiem i mogę to robić!" - krzyczał podczas policyjnego zatrzymania. - "Ukradła moją piep... kurtkę!" - dodał. Jak wykazało dochodzenie, sprawca nie znał ofiary i widział ją pierwszy raz w życiu. Jest chory psychicznie i niebezpieczny dla otoczenia, ale niestety nikt w porę nie zareagował na jego zaczepki. Wiadomo, że Michelle Go pracowała jako wolontariusz właśnie m.in. z bezdomnymi, ale nic nie wskazuje na to, by natknęła się wcześniej na Simona Martiala.