Śmierć Whitney Houston (†49 l.) zaskoczyła wszystkich. Wydawało się, że piosenkarka chce wyjść na prostą. Miała wystąpić na scenie dzień przed rozdaniem nagród Grammy. Pokazać, że zły czas już za nią, a ona wraca, piękna i zdolna jak dawniej.
Czy zmarła przez przypadek? Wiele wskazuje na to, że nie. Choć w pokoju w Beverly Hilton nie było alkoholu i narkotyków, gwiazda przywiozła tam cały magazyn leków na receptę.
Wśród nich lorazepam, valium i uspokajający silny xanax, który Houston zażywała przed występami, by zwalczyć tremę. A przed tak ważną imprezą na pewno wiedziała, że wszyscy będą oceniać jej głos, wygląd, spekulować, czy ćpa.
Gdy kładła się w wannie, gdzie potem znaleziono ją z twarzą pod wodą, była po całej nocy picia. Prawdopodobnie straciła przytomność, gdy ulubiony lek Jacksona wymieszał się z wódką.
Czy Houston też miała swojego doktora Conrada Murraya (58 l.), który przepisywał jej na receptę wszystko, co chciała?
Whitney HOUSTON umarła tak jak JACKSON. Zażywała ten sam LEK USPOKAJAJĄCY, który zabił króla popu
Niewielką ilość wody w płucach znaleźli lekarze podczas sekcji zwłok Whitney Houston (†49 l.). Dodatkowe wyniki badań toksykologicznych poznamy za parę tygodni, ale już nieoficjalnie mówi się, że gwiazdę wykończyła mieszanka alkoholu i xanaxu - tego samego leku, który zabił Michaela Jacksona (†51 l.).