>>> Wypadek polskiego autokaru - wstrząsające zdjęcia
Paulina jechała do Lyonu razem ze swoją koleżanką. Chciały tam nabrać sił przed kolejnym semestrem na studiach. Do autobusu wsiadły w Łodzi, w poniedziałek po godzinie 13. Dojechały do Słubic. Tam przesiadły się do kolejnego autokaru jadącego już bezpośrednio do celu ich podróży. Pojazd należał do biura podróży Sindbad z Opola. – Autobus jechał z Przemyśla, turyści wsiadali też między innymi w Zielonej Górze i Słubicach – powiedział Michał Drożdż z biura Sindbad w Słubicach.
Wczoraj rano pasażerowie wjechali na terytorium Francji. – Kilkanaście minut po siódmej rano rozmawiałam z córką – opowiada mama Pauliny, Teresa Łyczek-Skarżycka (55 l.). – Mówiła, że u niej wszystko w porządku. Dokładnie o godzinie 8.03 zadzwoniła znowu. Powiedziała, że był wypadek.
Paulina telefonowała do mamy z leżącego na poboczu autobusu. Kilkadziesiąt sekund wcześniej jego kierowca zbyt późno zauważył zjazd z autostrady w kierunku miejscowości Miluza. – Próbował hamować i wjechać na ten zjazd – relacjonuje Paulina. – Poczułam szarpnięcie, autobus przewrócił się na bok. Pasażerowie zaczęli krzyczeć. Widziałam mnóstwo krwi. Na szczęście po kilku minutach nadjechała pomoc – dodaje. Początkowo Paulina nie odczuwała żadnych skutków wypadku. Ale po kilku godzinach trafiła do szpitala. Ma złamany nos.
W sumie do trzech różnych szpitali przewieziono 32 osoby. Stan 11 pasażerów lekarze określali jako ciężki. 5 z nich jest w śpiączce. Wielu ma poważne obrażenia wewnętrzne i złamania kończyn. Niestety, dwie osoby zginęły na miejscu.
Autokarem podróżowało 61 Polaków, 5 obywateli Ukrainy i 2 Francuzów. Kierowca autobusu został zatrzymany przez policję. Był trzeźwy. Dzisiaj stanie przed francuskim sądem i usłyszy zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.