- Kim jest DJ Kmillion? Możesz nam powiedzieć trochę więcej o sobie i o początkach twojej kariery?
- Jasne, jestem międzynarodowej sławy DJ-em. Rozpocząłem swoją karierę w czasach, kiedy dopiero powstawał hip-hop. Pamiętam że na początku tańczyłem breakdance, a jednym z moich pierwszych nauczycieli był legendarny Frosty Freeze. Ludzie, z którymi zaczynałem tańczyć, stali się później światowej sławy b-boyami mówię tutaj o Scoot (Shaka-zulu) i jego bracie Normski (Rock Steady Crew). Tak że na samym początku byłem bardzo mocno wkręcony w taniec, ale kiedy nabawiłem się kontuzji, postanowiłem skoncentrować się na muzyce. W 1986 roku kupiłem swoje pierwsze gramofony - reszta jest już historią.
- Jak wspominasz początki hip-hopu w NYC ?
- Dla mnie... To były przede wszystkim kontakty z Rock Steady Crew, ZULU Nation i postaciami radiowymi, jak: DJ Red Alert, Mr Magic, Chuck Chillout, The Awsome 2. Moimi ulubionymi autorytetami tamtych czasów byli Afrika Islam oraz chłopaki ze Strech i Bobbito Show. To była bardzo zgrana i dobrze rozumiejącą się społeczność, głównie dlatego że nie była poddana komercji, w tamtych czasach liczyła się pasja...
- Często grałeś poza granicami Stanów Zjednoczonych. Możesz nam powiedzieć, jaka jest twoja opinia na temat międzynarodowego hip-hopu i jakie są główne różnice z nowojorskim?
- Myślę, że główną różnicą jest dostępność. Kiedy dorastałem w NYC, żeby być w klimacie, trzeba było mieć szacunek i dostęp do ekip. Musiałeś wiedzieć, gdzie znaleźć muzykę, jak się ubierać, jak się zachowywać na melanżu itd. W dzisiejszych czasach wszystko, co musisz zrobić, to włączyć radio czy telewizor lub otworzyć kolorowy magazyn. I masz dostęp do hip-hopu.
- Międzynarodowy hip-hop dzisiaj przypomina mi ten nowojorski sprzed lat, w czasach, kiedy dorastałem w tym mieście.
- Jest czysty, prawdziwy, kreatywny i oryginalny. Nie wydaje się tak skomercjalizowany jak amerykański. Od samego początku byłem i pozostałem prawdziwym hip-hopowcem i dlatego też łatwo jest mi poznać i wyczuć prawdziwy hip-hop - to, co widzimy teraz w Ameryce, daleko odbiega od tego, jak wyglądał w starych czasach.
- Miałeś okazję wystąpić z Grubsonem podczas festiwalu Reggae Invasion w klubie Warsaw na Brooklynie. Czy możesz powiedzieć, jakie wrażenie na tobie zrobił występ polskich hip-hopowców i jaką masz opinię o polskich artystach tego nurtu?
- Koncert był wspaniały... Grubson dał nam mega show i rozgrzał Warsaw do czerwoności. Mistrzowsko się bawiłem, pomimo bariery językowej i, szczerze mówiąc, dawno nie widziałem takiego dobrego występu. Widać było gołym okiem, że publiczność kocha Grubsona
w 110 proc. i kombinacja jego energetyzującego występu z żywiołową reakcją publiczności była czymś, przed czym należy pochylić głowę i zdjąć czapkę. Szacunek.
- Ósmego marca znów wystąpisz w klubie Warsaw wraz z Sokołem i Marysią Starostą. Czego możemy się spodziewać po DJ Kmillionie tego wieczoru?
- Przygotuję dla was mocny pokaz szkoły scrachu i mnóstwo tanecznej muzyki dla naszych b-boyów. Jeżeli kiedykolwiek chcieliście zobaczyć, jak wygląda prawdziwa b-boyowa impreza, to przygotujcie dobre buty i wyszlifujcie swoje umiejętności przed 8 marca!
- Jakie masz myzyczne plany na przyszłość?
- Skupiam się bardzo na tworzeniu fuzji muzycznych pomiędzy różnymi gatunkami, zaczynając od hip-hopu przez dubstep aż po rock and roll. To wszystko jest przypieczętowane wpływami elektroniki. Mam nadzieję, że moja muzyka dotrze wkrótce w różne zakątki świata, w tym do Polski, którą bardzo chciałbym odwiedzić!