- Przykro nam, już nic nie możemy dla niej zrobić - powiedzieli lekarze zapłakanej rodzinie, która modliła się i czuwała przy łóżku zmarłej. - Kocham cię, Lorno - wyszeptał zapłakany John. Wtedy jego córka Leanne (31 l.) zawołała: - Tato, policzki mamy stają się rumiane! I rzeczywiście, blada jak ściana kobieta zaczęła odzyskiwać życie. Po chwili otworzyła oczy i ścisnęła rękę córki.
- Mama żyje! - wołała rozradowana rodzina. Pielęgniarka nie mogła w to uwierzyć. Tłumaczyła, że to pośmiertne odruchy wywołane lekami. Ale Lorna mrugała, ruszała ręką i najwyraźniej żyła. Wokół łóżka zmartwychwstałej zebrał się wianuszek zdumionych lekarzy. Jeden przez drugiego zaczęli snuć domysły, jak do tego doszło. Lorna po paru dniach została wypisana ze szpitala i ma się dobrze, a rodzina i lekarze szukają odpowiedzi na to, co właściwie się stało.