W zamieszkanej głównie przez imigrantów, biednej, kontrolowanej przez gangi dzielnicy Tottenham wystarczyła jedna iskra, żeby rozpętało się piekło. Tą iskraą okazało się zastrzelenie przez policjantów lokalnego gangstera, Marka Duggana (+29 l.), który przy próbie aresztowania otworzył ogień w kierunku funkcjonariuszy.
Jego rodzina i sąsiedzi w sobotę zgromadzili się przed posterunkiem policji, wznosili okrzyki i protestowali. Po krótkim czasie tłum zaczął gęstnieć i stawał się coraz bardziej agresywny. W kierunku policjantów poleciały koktajle Mołotowa, butelki z benzyną i kamienie.
W nocy z soboty na niedzielę sytuacja zupełnie wymknęła się spod kontroli. Kilkuset zamaskowanych bandytów podpalało samochody i śmietniki, spalili nawet piętrowy autobus.
Nad miastem unosiły się kłęby dymu. Przez sklepowe witryny stłuczone w drobny mak wtargnęli do środka złodzieje. Kradli wszystko, od jedzenia po sprzęt elektroniczny. Dzielnica została odcięta od świata, nie kursuje metro, nie jeżdżą autobusy. Wysyłane są tam kolejne zastępy policjantów.
Mieszkańcy Londynu z niepokojem obserwują dymy unoszące się nad północną częścią miasta i boją się, że gangi zaatakują także ich dzielnice.