Szok w Londynie! Stażysta znanego banku umarł z wyczerpania po paru tygodniach niemal nieprzerwanej pracy.
Nie spał, nie wyjeżdżał, z biura wychodził tylko po to, żeby się wykąpać i zmienić koszulę w akademiku, a potem biegiem wracał za biurko. Stażysta Moritz Erhardt (21 l.) chciał być najlepszy i po morderczym siedmiotygodniowym stażu dostać etat w prestiżowym Bank of America w Londynie. Ale nie zdążył, bo... umarł.
>>> Gołębie zombie w Moskwie
Współlokatorzy znaleźli go martwego pod prysznicem. Wcześniej przez trzy dni z rzędu Moritz spędzał w banku po 21 godzin dziennie, a w ciągu dwóch tygodni osiem nocy spędził w pracy. "Wyjście do domu już o 23 byłoby samobójstwem" - zwykł mawiać mniej ambitnym kolegom. Nie spodziewał się, że to raczej jego postępowanie okaże się samobójcze.