Kilkunastoosobowa grupa ludzi wybrała się nad rzekę do położonego w kanionie parku. Rozbili nad brzegiem małe obozowisko, ustawili foteliki i odpoczywali. Jedni siedzieli, inni pływali. Niestety nie zdawali sobie sprawy, że wyżej w kanionie leje potężny deszcz. Intensywne opady sprawiły, że w biegnącym tam, poza East Verde River, Ellison Creek, zaczęła bardzo szybko wzbierać woda. Niestety rzeka rozlała się na cały kanion, wzburzając East Verde River, na której powstała fala o wysokości aż sześciu stóp.
- Żywioł jest nieprzewidywalny. Fala nadeszła dosłownie w kilka sekund. Ci ludzie zostali po prostu zmyci z brzegu - mówił David Hornung z Gila County Sheriff's Department. Jak powiedział, półtorej godziny przed tragedią National Weather Service wydało ostrzeżenie o fali powodziowej. - Ale jeżeli ktoś nie miał ze sobą radia, nie był w stanie tego usłyszeć. Niestety oni nie słyszeli. Inni turyści, którzy byli dalej od brzegu rzeki, w ostatniej chwili zdążyli wskoczyć na drzewa i wzywali pomoc - dodał.
W akcji ratunkowej uczestniczyło ponad 40 osób. Po długich poszukiwaniach ekipy ratownicze odnalazły dziewięć ciał: czterech dorosłych i pięciorga dzieci, w tym dwuletniego maluszka. Cztery inne osoby, które zdołały uciec przed falą, trafiły do szpitala.