Niezliczona ilość zrozpaczonych cywilów próbuje za wszelką cenę wydostać się z Afganistanu, a na lotniskach rozgrywają się dantejskie sceny. Ale decyzja Joe Bidena o wyprowadzeniu wojsk USA z Afganistanu i błyskawiczne zajęcie kraju przez Talibów sprawiły, że w śmiertelnie niebezpiecznej pułapce znaleźli się także żołnierze, którzy jeszcze tam pozostali. Dla Talibów są celem numer jeden. W takiej sytuacji znalazło się m.in. dwudziestu żołnierzy brytyjskich jednostek specjalnych. Byli odcięci od świata w rejonie Kandaharu i otoczyli ich Talibowie. Komandosi wysłali sygnał SOS do Wielkiej Brytanii - a koledzy uratowali ich dzięki zdumiewającej operacji. Najpierw jednak to uwięzieni żołnierze musieli wymknąć się Talibom. Jak piszą m.in. "The Sun" i "Daily Mail", po walce z terrorystami komandosom udało się zbiec na pustynię i ukryć się tam. Co było dalej?
NIE PRZEGAP: Światowi przywódcy ostro o prezydencie! "Imbecyl", "Lepszy byłby Trump"
NIE PRZEGAP: WYBUCH w polskim sklepie! Seria tajemniczych eksplozji
Koledzy nadciągający z Wielkiej Brytanii musieli wylądować w bardzo niebezpiecznym terenie. Talibowie są tam już wszędzie, przejęli przestrzeń powietrzną i wojskowe lotniska. Ale i na to SAS znalazł sposób. Żołnierze, którzy uciekli na pustynię, wysłali zakodowaną informację o swojej dokładnej lokalizacji, a w Wielkiej Brytanii odszyfrowano ją. Pilot samolotu C-130 Hercules zdołał wylądować w środku nocy na pustyni, wcześniej wyłączając wszelkie sygnały, które mogliby przechwycić Talibowie. Sygnały te informują ludzi na ziemi, czy zbliża się wróg, czy przyjaciel. Maszyna cudem wylądowała, a potem szybko wystartowała, zabierając żołnierzy i bezpiecznie dotarła do Dubaju.